2017-12-11

samoloty i lotniska

Dopóki podróżowałam samolotami sama, liczyło się dla mnie tylko to, by jak najszybciej dotrzeć z punktu A do punktu B i żeby bilet był tani. Wiecie, Kunming jest daleko od mojego rodzinnego Bytomia, więc nie chciałam sobie utrudniać bardziej niż to konieczne. Jakość obsługi czy wygląd lotniska mnie nie bardzo obchodziły.
A potem pojawiło się dziecko, które drastycznie zmieniło moją perspektywę. Dziś o podróży z Kunmingu do Polski i z powrotem, o tym, czego mnie to nauczyło i na co odtąd będę zwracać uwagę.

Loty
1) Kunming-Bangkok, tajskie linie lotnicze (Thai Airways International).
Wspaniałe wyżywienie, nie tylko dla nas, ale i dla dziecka (tubka z kleikiem z mięsem i warzywami oraz tubka owocowa), bez proszenia.
Mocowane na ścianie łóżeczko oraz dla nas miejsca w pierwszym rzędzie, bez proszenia.
Zabaweczki dla dziecka: balonik z misiem-pilotem i gustowny śliniaczek firmowy, bez proszenia.
Miła, uśmiechnięta obsługa.

2) Bangkok-Kijów, ukraińskie linie lotnicze (Ukraine International Airlines)
Wyżywienie ok, ale tylko dla nas, dla dziecka nie.
Mocowane na ścianie łóżeczko, a dla nas miejsca w pierwszym rzędzie po uprzedniej prośbie na lotnisku.
Miła, uśmiechnięta obsługa.

3) Kijów-Warszawa, ukraińskie linie lotnicze (Ukraine International Airlines)
Wyżywienie tylko za złodziejską opłatą.
Brak łóżeczka, bo samolot mały, siedzenia gdzieś tam daleko bez względu na małe dziecko.
Obsługa taka sobie, brak uśmiechów, bo nie zamówiliśmy jedzenia.

4) Kraków-Helsinki, fińskie linie lotnicze (Finnair)
Wyżywienie ok, brak jedzenia dla dziecka.
Brak łóżeczka, bo mały samolot, brak miejsc z przodu.
Obsługa dość miła.

5) Helsinki-Bangkok, fińskie linie lotnicze (Finnair)
Wyżywienie znośne, brak jedzenia dla dziecka.
Brak łóżeczka, brak miejsc z przodu, mimo prób zamówienia takich miejsc. Żadna z trzech podróżujących tym samolotem matek z małym dzieckiem nie dostała miejsca dla rodziców z dziećmi.
W prezencie ręczniczek z muminkami i reklamówka na wymioty/zużyte pieluszki.
Obsługa rzeczowa.

6) Bangkok-Kunming, chińskie linie lotnicze (China Eastern Airlines)
Wyżywienie ok, dodatkowa bułeczka dla dziecka, bez proszenia.
Brak łóżeczka, bo samolot mały, ale odstąpienie trzech miejsc w rzędzie, żeby dziecko mogło pospać.
Obsługa wspaniała, priorytetowe obsługiwanie matek z małymi dziećmi – weszłyśmy na pokład jeszcze przed biznesklasą, a w obliczu śpiącego dziecka obsługa chodziła na paluszkach.

Lotniska
  • Kunming – wspaniały plac zabaw dla dzieci, szybsza obsługa rodziców z dziećmi, przewijaki w każdej ubikacji.
  • Bangkok – osobna linia obsługi dla rodziców z dziećmi na każdym etapie podróży (obsługa celna, obsługa wizowa), przewijaki w prawie każdej ubikacji, w niektórych ubikacjach wydzielone miejsca do karmienia z fotelami.
  • Kraków – celnicy pomagający zająć się dzieckiem w trakcie odprawy.
  • Warszawa – brak jakiejkolwiek pomocy i jakiegokolwiek przyśpieszania załatwiania formalności, czekanie trzy kwadranse przy okienku.
  • Helsinki – ubogo zaopatrzony placyk zabaw dla dzieci; świetnie wyposażone ubikacje z przewijakami, czystymi nocnikami i nawet muzyczką uspokajającą dla dzieci.

Szczerze mówiąc, byłam bardzo zaskoczona faktem, że lotnisko w Helsinkach było mniej wygodnym miejscem przesiadkowo-dziecięcym niż mocno prowincjonalny Kunming; tak samo zaskoczyło mnie, że miejsca specjalnie dostosowane do potrzeb rodziców z małymi dziećmi (zaczepy na łóżeczko w ścianie) w tajskich czy ukraińskich liniach są oczywiście przyporządkowane rodzicom, a w fińskich liniach są przywilejem, którego nie sposób sobie wywalczyć (chciałam nawet dopłacić za takie miejsce, ale nawet to się nie udało).
Zadziwiło mnie również to, że z wyjątkiem tajskich i chińskich linii w innych nie uważa się, że mały pasażer również powinien jeść. Skutek był taki, że w fińskich i ukraińskich liniach dziecko mi zjadło wszystkie posiłki, pozostawiając nędzne resztki. Oczywiście – byłam zaopatrzona w suchy prowiant, ale uważam, że o ile na krótkich trasach kwestia jest dyskusyjna, o tyle podczas dziesięciogodzinnych lotów międzykontynentalnych dziecko bezspornie powinno otrzymać ciepły posiłek.
Podsumowując: planując podróż z maleńkim dzieckiem, sprawdźcie dokładnie nie tylko to, czy linia cieszy się sympatią podróżników, ale i to, jak traktuje małych pasażerów i ich rodziców. Czasami można się bardzo zdziwić...

11 komentarzy:

  1. Uważam,że Twój dzisiejszy wpis ,powinien być rozesłany do linii lotniczych,
    przynajmniej tych o,których piszesz,aby wiedziałem o uchybienia jakie w nich panują
    oraz, o tym jakie są oczekiwania ludzi,którzy podróżują z małymi dziećmi. Twoje obserwacje są bezcenne i powinnaś od w/w linii dostać jeszcze podziękowanie.
    Pozdrawiam Noneczka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D Bardzo mi się podoba Twoja sugestia. Chętnie bym z tego zrobiła źródło utrzymania: oni będą fundować podróż z dzieckiem, a ja będę wystawiać recenzję :)

      Usuń
  2. A tak z ciekawości, za bilet dla dziecka płaciłaś tak samo jak dla dorosłego? Bo jeśli tak, to posiłek przecież powinien się należeć bez żadnej dyskusji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, dzieci w wieku 0-2 jeżdżą za bardzo niską stawkę (jednak nie za darmo!), kupując bilet należy to zaznaczyć. Dzieciom do lat dwóch nie należy się miejsce siedzące, ale w niektórych liniach dostaje się specjalne łóżeczka dla dzieci, a w niektórych nawet pożywienie - ku mojemu zdumieniu nie we wszystkich...

      Usuń
  3. Jeśli chodzi o to miejsca na łóżeczko, to niestety zależy również od typu samolotu, w wielu z nich po prostu nie przewidziano ich na etapie projektowania. Zgadzam się, że podczas dalszych podróży linie powinny zagwarantować posiłek również dziecku. Sama nie mam jeszcze dzieci, ale domyślam się, że to bardzo duże ułatwienie dla rodziców.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że mniejsze samoloty nie mają takich miejsc. W chińskim samolocie rozwiązano to, dając dziecku i mnie dwa miejsca na przedzie, więc Tajfuniątko nie musiało na mnie siedzieć. Czyli się da... No a posiłek - powinien być oczywistością. Tylko naprawdę maleńkie dzieci nie jedzą nic poza mlekiem...

      Usuń
  4. Mam wrażenie, że to ogólny trend i podejście do rodzin z dziećmi. Przecież w Europie zaczyna być nienaturalne wyjście gdziekolwiek z dzieckiem. Powstają postulaty żeby zakazać chodzenia do restauracji z dzieckiem, do sklepu i w inne miejsca publiczne. Wózki to zło, a karmienie piersią fuj. Jak już jest się dziwnym człowiekiem i zachciało się mieć dziecko to z nim siedź w czterech ścianach. Niezbyt to zachęca młode osoby do posiadania potomstwa. A potem płacz, że społeczeństwo się starzeje. A taka niby rozwinięta i nowoczesna ta Europa. :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale dlaczego na sile mieszac ludzi z dziecmi z tymi bez dzieci? Szczegolnie, ze wybaczcie, ale wasze dzieci nie sa chowane jak w XIX wieku i nie wiedza, ze maja byc ciho i niewidzialne. Kazde z nas bylo dziekciem i powaznie pamietacie, zeby dorosli was wszedzie zabierali? Od zawsze byl podzial, ze dorosli nie paletaja sie wszedzie z dzieckiem w pewnym wieku, zostawalo w domu z opieka albo bylo w drugim pokoju z innymi dziecmi, do niedawna przeciez w zwyczaju bylo, ze dzieci siedza przy wlasnym stoliku na spotkaniach rodzinnych, a nie z doroslymi. Musicie jako rodzice tez patrzec na potrzeby innych tak jak po urodzeniu dziecka nagle chciecie by ci bez patrzyli na was. Nie jestem za zamykaniem dzieciatych w 4 scianach, ale nalezlaoby zaczac rzeczywiscie przysrosowywac pomieszczenia tak by jedni drugim nie przeszkadzali, a sami rodzice powinni jednak bardziej dzieci wywchowywac od malego. Niejednoktornie spotykam sie z opiniami, ze cyt. moje dziecko to bedzie sobie krzyczec, biegac, halasowac, bo to dziecko, a tym co to przeszkadza niech sie cmokna. Tak nie mozna. W krajach skandynawskich sa wagony rodzinne, gdzie moga przebywac rodzice z dziecmi, u nas kiedys byly autobusy zlobkowe. Nie mozna aby jedna strona cos narzucala bo tak, bo ma taka sytuacje nowa zyciowa ani nie mozna drugiej sie czepiac, ze nie majac akuratnie hormonow w pewnych ilosciach czuja sie zle w halasie, placzu i w obecnesci obcego dziecka. Ostatnio byla awantura jak babka probowala przewijac dzieciaka w autobusie, naprawde uwazacie, ze to nie jest juz przegiecie? A zwrocenie przez rodzica uwagi dziecku sluchaj nie kop butami po siedzeniu, nie krzycz na cale gardlo, nie wyj, nie wal tym krzeselkiem do zabawy, to naprawde tak wiele ze strony niedzieciatych?
    A linie lotnicze maja pewnie wszystko zapisane w swoch regulkach, moze warto przeczytac? Byc moze te inne linie lotnicze maja mala ilosc przeltow rodzin z malymi dziecmi i trzymanie dla nich zarcia to za duze ksozty albo trzeba o to wczesniej poprosic. A w Azji duzo tego lata? A na koniec nie wiem, ale wydaje mi sie, ze wiekszosc zachodnich matek to raczej niechetnie podchodzi do karmienia dziecka zarciem nie sprawdzonym, dorobienie sie rostroju zoladka w trakcie lotu to slaba przygoda. Pamietam jak ja lecialam jako male dosc dziecko z bratem chyba dwuletnim samolotem do Szwajcarii. On zachowywal sie nieznosnie, bo mu sie nudzilo i nie rozumial, ze nie wolno biegac po samolocie, obsluga byla bardzo wyrozumiala, wzieli go na przod, do miejsca ze stolikiem bez zadnych pasazerow i go zabawiali, ale nawet mi malemu dziecku wydawalo sie to wtedy nadmiarem obslugi i wielka uprzejmoscia z ich strony. Co sie zmienilo, ze dzis dzieci,a pozniej dorosli wyrosnieci z takich dzieci nie dostrzegaja takich niuansow? Ja nie mam tez ni przeciw karmieniu piersia publicznie, ale po pierwsze nalezaloby zadbac o odpowiednie poieszczenie dla takiej pani, jak i przewijalnia, a po drugie jezeli robi to w restauracji, to sama powinna zadbac o to by nie bylo to niesmaczne, nieprzyzwoite i zbyt publiczne, prawda? Bo mozna to robic dyskretnie, nikomu nie przeszkadzajac i nie epatujac wspanialym darem macierzynstwa, tym ktorzy nie chca lub jeszcze nie moga doceniac bo nie maja oksytocyny po czubek glowy heh. Jestem za przystosowaniem restauracji itp dla matek i rodzicow z dziecmi, ale to obustronna sprawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, co przeczytałam na temat linii lotniczych nie było adekwatne do tego, jak to wyglądało w praktyce. Więc tak, warto czytać, ale oprócz tego można zobaczyć, jak jest naprawdę. Wiem, że bywają dzieci rozwydrzone i głupi, nieodpowiedzialni rodzice. Ale chodzi raczej o to, żeby normalni ludzie mogli żyć, prawda? Ja za dziecka nie latałam samolotem - ale moi dziadkowie mieszkali blisko, a nie na drugim końcu świata. Ja za dziecka nie chodziłam z rodzicami na kolacje - ale kiedy byłam dzieckiem, moi rodzice często wychodzili, a babcia zawsze godziła się z nami zostać, a że z nami mieszkała, było to łatwe do zorganizowania. Ja nie mam takich ułatwień, więc wychodzę rzadko i właściwie zawsze z dzieckiem. Nie oczekuję, by inni ludzie musieli się moim dzieckiem zajmować czy wgapiać w nie jak w ósmy cud świata. Oczekuję jednak, że jeśli w jakimś miejscu nie ma informacji, że to miejsce tylko dla dorosłych, to mogę się tam zjawić z dzieckiem. Sama nie pcham się tam, gdzie wiem, że Tajfuniątko by się nudziło i rozrabiało. Ale Chiny przyzwyczaiły mnie do tego, że z dzieckiem można pójść prawie wszędzie i że to normalne, a nie dziwaczne i godne potępienia.

      Usuń
  6. Jako osoba wyposażona w licencję pilota mogę śmiało powiedzieć jak to jest w samolotach. Niestety nie wszystkie linie lotnicze posiadają większe samoloty z lepszym wyposażeniem. Wszystko tak naprawdę zależy od liczby pasażerów, zainteresowania konkretną trasą oraz fakt, że raczej mało kto decyduje się na podróż z tak małym dzieckiem na taką odległość. Wiem, że łóżeczka i posiłki byłyby dużym udogodnieniem, niestety myślę, że trochę to jeszcze potrwa zanim wszystkie samoloty zostaną dostosowane do takich podróży.

    OdpowiedzUsuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.