2016-09-04

24 przykłady nabożności synowskiej 二十四孝 I

Jakiś czas temu na ceglanym murze biegnącym wzdłuż najbardziej nieprzejezdnej i najbardziej zakręconej uliczki Kunmingu zawisły mocno średniej klasy malunki, przedstawiające 24 przykłady nabożności synowskiej.
Przykłady są przerażające. To znaczy z mojego współczesnego i w dodatku zachodniego punktu widzenia to straszne, że tych ludzi stawia się za wzór. A faktycznie stawia się - po cóż inaczej by tapetowano nimi miasto? I to w dodatku uliczkę tuż obok przedszkola?!
Dziś pierwszy przykład.


Nabożność synowska wzruszyła niebiosa 孝感动天

Wspaniały Yao, jeden z Pięciu Cesarzy, był władcą pełnym cnót. Pod jego ręką lud Chin żył posłusznie i harmonijnie, co jak wiemy jest według chińskich władców najważniejsze. Ludzie darzyli go szacunkiem takim, jak swych własnych rodziców. Kiedy jednak się postarzał, przyszedł czas na wybranie następcy. Doradcy cesarza podpowiedzieli mu, że daleko, daleko, koło Góry Li, mieszka wspaniały młody człowiek o imieniu Shun. Gdy matka jego zmarła, ojciec ożenił się po raz wtóry i z tego związku narodził się syn. Cała trójka dręczy Shuna - ojciec próbował się go pozbyć, macocha się nad nim znęca, a przyrodni braciszek jest zazdrosnym i aroganckim wałkoniem. A jednak Shun ich nie znienawidził - zachowuje się tak, jak powinien się zachowywać dobry syn i brat. Gdy oni go maltretują, on nie odpowiada złym słowem. Biegnie po prostu hen, na pola i płacze w samotności. Nie użala się jednak bezczynnie nad sobą - uprawa ziemi spoczywa na jego barkach, bo ani ojciec, ani brat się do prac polowych nie zniżają. Ta wspaniała postawa dzielnego Shuna nie zmiękcza serc jego własnej rodziny, ale podoba się niebiosom. To dzięki błogosławieństwu nieba słonie schodzą z gór, by pomóc młodzieńcowi w orce - na wiosnę można ujrzeć jak stają w szeregu i orzą skibę za skibą swymi wspaniałymi kłami. W lecie kruki i sroki wyrywają chwasty dziobami. Natura pochwala zachowanie Shuna i to, jakim jest człowiekem bez względu na przeciwności losu.
Gdy cesarz Yao usłyszał tę historię, wysłał dziewięciu swych synów, by towarzyszyli Shunowi w pracy na roli, zaś dwie ze swych córek wydał zań za mąż. Następnie zaczął Shuna szkolić, by koniec końców posadzić na tronie zamiast któregokolwiek ze swych potomków. A pod rządami Shuna państwo kwitło - taka jest bowiem nagroda za cnotę.

Jak Wam się podoba opowiastka o maltretowanym dziecku, które nadstawia drugi policzek i pozwala sobą pomiatać? Ten chiński męski Kopciuszek został przynajmniej nagrodzony za swoje cnoty, a nie za to, że miał małe stópki, które się mieściły w maleńkich trzewiczkach... Podoba mi się idea wywiedzenia chińskich cesarzy z chłopskiego rodu, a Wam? :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.