Nie zdziwiło nas więc, gdy w nieistniejącej* świątyni ujrzeliśmy staruszki wyplatające konie. Konie następnie oblekano papierem, a do grzbietu przytraczano papierowe pieniądze. Jako, że na nadmiar gotówki nie narzekam, chciałam sobie takiego konia kupić...
Jeszcze ładnych parę godzin ZB się ze mnie śmiał, że chciałam w domu postawić prezent dla zmarłych. Który w dodatku nie służy do postawienia, a do spalenia - prezenty w dymie wędrują do dusz zmarłych.
Ja wiem, że kultura, że zwyczaj, że tradycja, że wierzenia. Ale taki koń naprawdę by mi się przydał...
*jeśli się czegoś nie da wyguglać, to znaczy, że nie istnieje...
Ja noszę w portfelu "żabę pomnażającą kasę".
OdpowiedzUsuńTrudno powiedzieć czy pomaga:)
pozdrawiam