2011-04-06

Zachodnie Góry 西山

Tak, mieszkałam w Kunmingu rok, a teraz kolejne pół roku i jeszcze tam nie byłam.
Nie z lenistwa. Po prostu: jestem przesądna. Dwa lata temu MPBL skutecznie uniemożliwił mi pójście w góry, bo weekendy spędzaliśmy zazwyczaj razem, a parom nie wolno tam chodzić, bo sie rozstaną. Z drugiej strony, kolejny przesąd mówi, że ci, co to jeszcze niesparowani są, po tych górach się zdobędą na odwagę. Miły przesąd, prawda?
Wracając do MPBL - i tak żeśmy się rozstali, i to z hukiem, więc chyba lepiej byłoby po prostu pójść w te głupie Zachodnie Góry, to by przynajmniej było na co zwalić, zamiast kląć w żywy kamień i smutkować po nocach.
No ale może tym razem się sparowanie uda? Na wszelki wypadek zabrałam dwóch facetów i jeszcze przyjaciółkę do kompletu ;)
Poszliśmy więc. To znaczy, najpierw potłukliśmy się zdrowo autobusem, bo Xishan leżą prawie dwadzieścia kilometrów ode mnie, ale w końcu można było pójść na spacer. Kayka trochę się bała, że wycieczka ograniczy się do jazdy bryczką góralską i piknikowania, ale w końcu pochodziliśmy po górkach. Po prawdziwych górkach, takich bez schodów, które są immanentną częścią chińskiego krajobrazu górskiego. A górki, choć wydają się malutkie, to jednak najwyższy szczyt wznosi się na 2511 m.n.p.m. Oczywiście nie trzeba się wspinać od zera, bo już sam Kunming znajduje się na wysokości Giewontu, ale i tak zrobiło to na mnie wrażenie.
Było opalanie się na skałkach, było patrzenie na Kunming z lotu ptaka, było dużo śmiechu, przyjaźni i łazikowania. Dobrze. Głupio by mi było wyjechać z Kunmingu, gdybym nie odwiedziła punktu widokowego, który pierwszy raz opisano już w XV wieku...

2 komentarze:

  1. Chiny są piękne, a Twoje posty zawsze bardzo ciekawe. Idąc za sznureczkiem, doczytałam się do MPBL. Również Chińczyk?

    OdpowiedzUsuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.