2020-02-17

dziki kot

Dzisiejszy wpis powstał w ramach współpracy z japonia-info.pl, czyli w ramach Unii Azjatyckiej.

Na początku 2005 roku pewien yunnański wieśniak wybrał się w góry zbierać chwasty (chwasty to po chińsku "dzikie warzywa") i natknął się na trzy właśnie urodzone kocięta bez mamy. Nie takie zwykłe kocięta, a koty marmurkowe czy też lamparciki marmurkowe, które po chińsku zowią się po prostu "yunnańskimi kotami" 云猫. Miał niezwykłe szczęście, bo one rzadko pojawiają się w rejonach zamieszkanych przez ludzi - nie lubią hałasu. Ba! Rzadko pojawiają się gdziekolwiek - bo po prostu zostało ich już bardzo niewiele. Są maleńkie (2-5 kg), ale zachowują się jak na prawdziwe lamparty przystało. Myślę, że to właśnie dzięki nim Yunnan jest taki bogaty w ludowe opowieści o kotach.
Na przykład Buyi opowiadają legendę o słoniu i dzikim kocie. Słoń, pyszniący się swą potęgą, naśmiewa się z kota, że on jest mniejszy nawet od słoniowej stopy - i ty śmiesz się nazywać zwierzęciem? Uprzejmy kot odpowiada, że choć jest nikczemnej postury, chętnie będzie słoniowi służył pomocą, jeśli zajdzie potrzeba. To oczywiście wywołuje jeszcze większe drwiny słonia. Za parę dni mała myszka wdrapała się jednak słoniowi do trąby - nie mógł jej ani wyrzucić machając trąbą, ani wydmuchać - no nic nie działało. I kto przyszedł mu z pomocą? No kto? Dziki kot, dla którego wydobycie myszki to fraszka. A słoń był tyleż wdzięczny, co zawstydzony (przynajmniej tyle miał przyzwoitości, żeby się później zawstydzić).
Jingpo natomiast uważają dzikie koty za stworzenia przebiegłe i skąpe. A było to tak: na wysokiej górze rosło wielkie drzewo. W jego koronie uwił gniazdo orzeł; w dziupli mieszkał dziki kot, a dzik mieszkał pod drzewem. Nie wchodzili sobie w drogę i żyli jak dobrzy sąsiedzi. Pewnego jednak razu dziki kot postanowił narobić zamieszania. Dzikowi powiedział, że orzeł chce zapolować na warchlaczki, a orłu - że dzik będzie tak długo potrząsał drzewem, dopóki pisklęta nie wypadną z gniazda. Domniemani antagoniści uwierzyli i odtąd zamiast iść czy lecieć na żer, pilnowali swych siedzib. Jednak już wkrótce ich umiłowane potomstwo zrobiło się tak głodne, że, radzi nieradzi, musieli ruszyć na łowy. A wtedy kot - spryciarz wdrapał się na drewo i pożarł wszystkie orlątka. Orzeł wraca, widzi, co widzi i - myśląc, że to sprawka dzika, w odwecie zadziobuje na śmierć wszystkie warchlaczki, po czym odlatuje, by rozpaczać w samotności. A wtedy sprytny kot złazi i pożywia się młodziutką dziczyzną. Na jego nieszczęście - właśnie wtedy wrócił dzik. Rzucił się na kota, ale ten zdążył umknąć do dziupli. Ponoć dzik tak długo tej dziupli pilnował, aż obaj zdechli z głodu...
Z kolei lud Naxi opowiada o większej grupie kotów. Tygrys, gepard* i kot byli braćmi. Pewnego dnia wpadli na pomysł, by polować naprzemiennie i dzielić się łupem. Pierwszy na polowanie ruszył kot. Przyniósł tylko jedną myszkę, której nawet nie było sensu dzielić - więc sam ją zjadł. Wtedy na polowanie ruszył gepard. Wrócił ze znacznie lepszym łupem: czarnym psem. Niby pies większy - no ale żołądek geparda też jest większy od kociego, więc znów łup wystarczył tylko dla łowcy. Ruszył więc i tygrys na polowanie, bo ileż można wytrzymać o pustym żołądku? Wrócił z wielką krową, którą trzech braci mogło się obżerać trzy dni i trzy noce - i jeszcze jej nie dokończyli!
Odtąd kot zajmował się łapaniem myszy, gepard - psów, a tygrys został królem puszczy.
Również Dajowie opowiadają legendę o dzikim kocie. Dopiero ten kot jest prawdziwie fantastycznym stworzeniem. Sami zobaczcie.
Dawno temu byli sobie dwaj bracia. Starszy był chciwcem, który po śmierci rodziców przywłaszczył sobie wszystkie ich dobra i stał się bogaczem. Młodszy brat, biedak o dobrym sercu, żył z łapania ptactwa. Pewnego dnia, gdy właśnie polował na ptaki wysoko w górach, usłyszał piękną pieśń, która tak go oczarowała, że rzuciwszy wszystko ruszył za cudnym głosem. Jakże się zdziwił, gdy okazało się, że źródłem pięknego śpiewu był dziki kot, który zakrywszy ogonem oczy usiadł na drzewie i wyśpiewywał. Biedny brat zabrał go z sobą do domu. Kot ten śpiewał tak pięknie, że ptactwo przylatywało słuchać go w zachwyceniu - a biedny brat je łapał. Ba, nie tylko ptaki czarował ten śpiew: przychodziły konie, sarny - bodaj każde zwierzę było pod urokiem kociego śpiewu. Odtąd biedny brat nie musiał już chodzić na polowania: zwierzyna sama wchodziła mu w ręce. Jednak w miarę, jak jego byt się poprawiał, bogaty brat zieleniał z zazdrości. W końcu zdobył się on na odwagę i pożyczył kota od młodszego brata - a ten naiwniak się zgodził. Starszy brat miał nadzieję, że też zwabi wiele zwierząt i że będzie jeszcze bogatszy niż dotąd. Plan jednak się nie powiódł - kot chodził osowiały, nie chciał jeść, o śpiewaniu nawet nie wspominając, i tylko ronił rzęsiste łzy. Zezłoszczony starszy brat wrzucił więc kota do rzeki i utopił. Gdy młodszy brat to odkrył, odnalazł kocie zwłoki i pochował wierne stworzenie w pobliżu swego domostwa.
Jakiś czas później nad grobem kota wyrosły bambusy. Młodszy brat ściął je i zrobił z nich koryto; świnie, które z niego jadły, rosły wielkie i grube. Starszy brat pożyczył koryto - ale jego świnie pochorowały się i wyzdychały. Ze złości spalił koryto.
Z pozostałych bambusów młodszy brat zrobił rurki doprowadzające wodę ze strumienia do domu. Za każdym razem, gdy się kąpał, na jego ręce spadały złote bransolety. Gdy starszy brat o tym usłyszał, potajemnie zakradł się do łazienki i próbował wykąpać. Wtedy jednak spadł na niego deszcz odchodów... Oczywiście ze złości połamał wodociąg w drzazgi. Młodszy brat z drzazg zrobił pałeczki, a jedząc nimi robił się z dnia na dzień młodszy i zdrowszy. Starszy brat ukradł pałeczki, by zjeść z żoną odmładzający posiłek. Postarzeli się w kilka sekund - przerażeni porzucili pałeczki pod domem. Niedługo potem zmarli ze starości, a z pałeczek porzuconych pod ich domem wyrósł gorzki bambus**, który przyjemnie świszczał. Kiedy młodszy brat uważnie się wsłuchał, odkrył, że świszczenie bambusa podobne jest śpiewowi dzikiego kota. Ściął więc bambusy i zrobił z nich bawu 巴乌 - "instrument, który potrafi mówić". Grał na tych bawu tak piękne i wzruszające melodie, że stał się słynnym artystą.
Jak Wam się podobają nasze yunnańskie koty, prawdziwe i te legendarne? Mnie się oczywiście najbardziej spodobała legenda o powstaniu bawu, instrumentu, który śpiewa tak pięknie, jak kot...
Możecie sobie porównać nasze koty z japońskimi krótkoogoniastymi kotami.
Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kota!

PS. Tutaj wpis o innych yunnańskich kotach, glinianych i trochę strasznych.

*mogłaby być pantera, ale język polski nie pozwala na to, by pantera była bratem ;)
 **Pleioblastus amarus

4 komentarze:

  1. Jak miło poznać nowy gatunek kota :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też stosunkowo niedawno dowiedziałam się o jego istnieniu - no i po prostu musiałam znaleźć sposobność, by podzielić się ze światem :)

      Usuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.