2020-02-26

cesarski miłorząb

Dzisiejszy wpis powstał w ramach współpracy z enesaj.pl czyli pod egidą Unii Azjatyckiej.

Przed bramą Świątyni Taihua rośnie wspaniały miłorząb - obecnie pozbawiony liści (muszę tu wrócić jesienią!). Legenda głosi, że zasadził go własną ręką cesarz Jianwen 建文. Ponieważ możecie gościa nie kojarzyć, przybliżę: był to drugi cesarz dynastii Ming, panujący zaledwie cztery lata (1398-1402). Zazwyczaj za datę jego śmierci przyjmuje się datę końca panowania, czyli 13 lipca 1402, kiedy to jego własny stryj Zhu Di, który od początku kwestionował prawa Jianwena do tronu, po kilkuletniej wojnie domowej zdołał zdobyć ówczesną stolicę państwa, Nankin, po czym podpalił pałac cesarza. Ciało Jianwena nigdy nie zostało odnalezione. I tutaj właśnie rodzi się legenda. Ponoć młody (dwudziestoczteroletni) władca po wtargnięciu złego stryja do stolicy obciął włosy, przebrał się za mnicha i, zaopatrzony w mnisie papiery, uciekł z miasta. Resztę życia spędził jako wędrujący, żebrzący mnich, zachodząc nawet w najodleglejsze partie Chin. Na starość miał zostać zidentyfikowany przez jednego ze starych eunuchów. 
Kurczę, Nankin jest ponad 2000 km od Kunmingu. Podróż tutaj musiała trwać ładnych parę miesięcy, albo i lat - bo jakoś nie sądzę, by wędrował rzetelnie 25 kilometrów dziennie, a poza tym w niektórych świątyniach na pewno zatrzymywał się na dłużej. Z drugiej strony - miał czas. Właściwie to nawet miał wyłącznie czas. A jeśli nie hołubił w sercu myśli o zemście, to mogła to być piękna  i odprężająca wędrówka. Yunnańska wersja legendy głosi, że były cesarz spędził pięć lat jako mnich w Świątyni Taihua. Byłby to gorzki żart historii: jego dziadek Hongwu był żebrakiem i mnichem, który został cesarzem, on sam był cesarzem, który stał się mnichem i żebrakiem...
Jak mówię - to tylko legenda, nie ma żadnych dowodów, historycy wątpią i tak dalej. Ale mnie się szalenie podoba idea władcy, któremu udaje się uciec przed niechybną śmiercią i który zamiast zwołać wojska, zamiast żądać zemsty, wędruje po swoim kraju incognito, modli się i sadzi drzewa. Zaraz, zaraz - skoro wędruje incognito, to skąd wiadomo, że to właśnie on zasadził nasz miłorząb?... Nie, nie pozwolę, żeby ta nędzna podejrzliwość popsuła mi przyjemność z tak pięknej legendy. Przed Wami miłorząb Jianwena!

A tutaj poczytacie o drzewie - osi świata.

2 komentarze:

  1. Nie spodziewałam się, że miłorzęby rosną takie wielkie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli się im pozwoli rosnąć wystarczająco długo, to tak :)

      Usuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.