Jadłam taką zupę przez właściwie cały okres mieszkania w akademiku Yunnan Normal University, prawie codziennie. U nas była wersja wypaśna, to znaczy z tofu. Kochałam ten lekko gorzkawy, mocno orzeźwiający smak... tylko kompletnie nie wiedziałam, co to za warzywo.
Zaszpanuję, dobrze? Otóż jest to tzw. "gorzka sałata" 苦荬菜 kǔmǎicài lub po prostu 苦菜 kǔcài (kolejny fałszywy przyjaciel na moją listę), a obejmuje dwie rośliny z podrodziny cykoriowatych: ixeris oraz... mlecz. Mlecz zwyczajny. Ten "trujący". W Kunmingu się na obie mówi "gorzkie warzywo", czasem tylko rozróżniając je na "duże gorzkie warzywo" i "małe gorzkie warzywo".
No dobra, naprawdę trujący, jeśli zjedzony w dużych ilościach, jednak po obróbce termicznej ani nie jest niebezpieczny, ani nie musimy kombinować z ilością. Tylko w sałatkach podobno lepiej uważać.
W Kunmingu nie jada się mlecza w sałatkach, a smażony albo w lekkiej zupie: są to po prostu liście mlecza wrzucone do wody lub bulionu, same lub w towarzystwie białego, delikatnego tofu; podaje się je z prostą "maczajką": płatki chilli, zmielony pieprz syczuański, sól, ewentualnie świeże liście kolendry. Do takiego proszku wlewa się chochelkę czy dwie zupy.
Kiedy młode mlecze wychyną na wiosnę z ziemi, nie traktujcie ich jak nieproszonych gości, a jak zapowiedź uczty!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.