By odpędzić smutki, raczę się lekturą, od której faktycznie boki zrywam. Anna Lewicka z Lewickich w 1932 roku wydała książkę dla młodych panienek - o Chinach. O dziewczynce, która pojechała za ojcem, dyplomatą, do Szanghaju i pisze listy do psiapsiółek, opisując Chiny. Lektura to błaha, trącąca myszką i nachalnie pozytywistyczna, ale - doskonała, jeśli się lubi takie ramotki.
Uliczki te cuchną. Nasz kulis cuchnie także. [...] ubodzy Chińczycy żywią się głównie ryżem i czosnkiem, stąd też pochodzi owa niemiła woń. [nie sądzę, by zapach ubogiego Chińczyka różnił się zasadniczo od zapachu ubogiego Polaka, wtedy czy dziś...]***Dzieci są bose, odziane jedynie w krótkie, płócienne kaftany lub perkalowe kimona.[Kimona...]***Jad czyli nefryt, po chińsku yu-szek, jest odmianą jaspisu. Jedyne podobno na świecie kopalnie tego minerału znajdują się w Turkiestanie. [Nefryt, czyli rodzaj żadu, po chińsku 玉石 yushi, z jaspisem nie ma nic wspólnego, a kopalni jest od groma nie tylko w Turkiestanie, ale w całych Chinach, z Yunnanem na czele, a także na przykład w Birmie]***-To [...] Jangtse-kiang, Niebieska Rzeka. Niesie ona tyle mułu i piasku, że zabarwia nim morze.-Dlaczego więc nazywa się "Niebieską Rzeką"?-Nie wiem, w Chinach wiele rzeczy dzieje się naopak. [w Chinach nikt nie nazywa Jangcy Niebieską Rzeką, to nazwa wymyślona przez ludzi zachodu]***Czy wiecie, jak nazywa się ulica, przy której mieszamy? Avenue Joffre! [ta ulica istnieje do dziś, choć oczywiście inaczej się nazywa. Jej historia jest szalenie ciekawa.]***okazało się, że wszyscy mandaryni mówią po angielsku. [byłoby to szalenie interesujące :D]***po lewej ręce talerzyk z sosem tatarskim [tak, tylko, że sos "tatarski" to wymysł raczej polski niż tatarski...]***Patrząc na te pieczone gąsienice dałam sobie słowo, że gdybym nawet całe życie miała spędzić w Chinach, to już nigdy, nigdy nie dam się zaprosić do chińskiego domu na obiad.[gdyby podali prażone larwy bambusowe, na pewno skończyłoby się to inaczej :D]
Jest tu też oczywiście trochę o herbacie i jedwabnikach, o krępowaniu stóp, o religiach, dziwacznej kuchni i zwyczajach - mało, malutko, bo książeczka to cienkusz do przeczytania w godzinę. Jeśli chcecie się, jak ja, pośmiać - link do książki tutaj.
Lecę czytać. Uwielbiam takie rzeczy :-)
OdpowiedzUsuńja też kocham :)
UsuńA mi przyszło na myśl, co pomyślą sobie nasze praprawnuki, kiedy przeczytają nasze blogi :)
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy za sto lat będzie jeszcze internet, czy już coś kompletnie nowego... :)
Usuń