kunmińska wariacja na temat mango float

O tym deserze po raz pierwszy przeczytałam tutaj. Stamtąd wzięłam też przepis podstawowy, który dostosowałam do tutejszych warunków.
Po pierwsze: nie mamy krakersów grahamków, więc je zastąpiłam niesłodzonymi bodaj żytnimi i jeszcze takimi z sezamem. Grunt, żeby były niesłodkie.
Po drugie: odmawiam stanowczo kupowania w Chinach śmietany, która jest droższa od wołowiny i ani nie w połowie tak smaczna. Kiedy się da, zastępuję jogurtem. Może dzięki temu deser nie wyszedł tak obezwładniająco słodki? Tym lepiej zresztą.
ZB się w nim zakochał i w każdy upalny dzień oń błaga. Jest pysznie :)

Składniki (na jedno opakowanie po lodach):
*dwie solidne łyżki mleka skondensowanego
*kubeczek jogurtu naturalnego
*sześć sztuk niesłodkich krakersów
*osiem sztuk krakersów potraktowanych wałkiem albo moździerzem
*dojrzałe mango sztuk dwie-trzy
Wykonanie:
1)mleko skondensowane solidnie wymieszać z jogurtem.
2)mango obrać ze skóry i pokroić w plasterki.
3)układać składniki warstwami w kolejności: pokruszone krakersy (niezbyt gruba warstwa), całe krakersy (mnie się zmieściły akurat trzy jako jedna płaska warstwa, więc łącznie potrzebowałam sześć), plastry mango (moje były grubaśne) i sos mleczno-jogurtowy (ja daję tylko tyle, żeby zakryć lekko mango i żeby coś łączyło pokruszone krakersy). Ponoć można próbować ułożyć 3 warstwy, ale do opakowania po lodach mi się zmieściły tylko dwie - może za grubo pokroiłam mango? :)
4)wsadzić do zamrażarki na minimum trzy godziny - aż krem się zmrozi.
5)podawać schłodzone.