2014-11-03

Japońskie diabły 日本鬼子

Powiedz, dlaczego tak nienawidzisz tych Japończyków? Co oni Ci takiego zrobili?
Zabili mi matkę. Nie po prostu zgwałcili i zamordowali odcinając głowę, jak potraktowano setki innych kobiet - co to to nie. W Kunmingu, na prośbę żony Czang Kaj-Szeka, pięknej Song Meiling, stacjonowali wówczas Amerykanie, więc Japończycy ograniczali się do nalotów. Amerykanom udało się nawet zestrzelić kilka sztuk samolotów - jeden czy dwa po dziś dzień rdzewieją w Jeziorze Dian, zagrzebane w mule.
Zwykłych nalotów po jakimś czasie nikt się już nie bał. Gdy dzwoniono na alarm - wszyscy się chowali, gdzie mogli, a pół godziny później życie wracało do normalnego rytmu.
I wtedy właśnie Japończycy zaczęli zrzucać na Kunming i Baoshan bomby biologiczne. Samoloty latały nisko; ich warkot był bardziej złowrogi, ale na początku nie wiedzieliśmy, że mamy czego się bać. Dopiero później, gdy tysiące ludzi zaczęły chorować na gruźlicę i cholerę, zrozumieliśmy.
Nieszczęście chciało, że Mama, uciekając z miejsca zrzucenia bomby do domu, zraniła się w nogę. Niedługo potem zaczęła chorować. Gruźlica zaatakowała jej kości. Byliśmy bogaci - ojciec sprowadzał dla Mamy ze Stanów penicylinę, która wówczas w Chinach była nie do kupienia.
Mama była wówczas w ciąży. Ciążę straciła. Ale nic to, cały czas brała leki. Była jeszcze następna ciąża - urodziła córeczkę, a sama niedługo później zmarła. Choć mieliśmy najlepsze dostępne leki, nic nie dało się poradzić - skuteczne leki przeciwgruźlicze pojawiły się dopiero po wojnie, a dla Mamy było już za późno.
Dlatego nienawidzę Japończyków. Wiem, że wojna to wojna - ludzie się nawzajem mordują wedle zasady: albo ja Ciebie, albo Ty mnie. Ale broń biologiczna - i skazywanie tysięcy ludzi na powolną śmierć w męczarniach, bez dostępu do leków - to po prostu draństwo. Byłem wtedy jeszcze małym dzieckiem, ale - nigdy nie zapomnę oczu Matki pełnych bólu, którego się nie dało uśmierzyć.

Przy pomocy Jednostki 731*, japońskie jednostki bombardujące Yunnan, w latach 1942-45 używały przeciw cywilom z Kunmingu, Baoshan i innych rejonów bomb biologicznych. W ciągu zaledwie kilku miesięcy liczba ofiar zarażonych przez Japończyków cholerą wyniosła ponad 60 tysięcy; łączna liczba ofiar (które znalazły się w rejestrach) to ponad 140 tysięcy w samym Yunnanie.

*dostarczali broni biologicznej, najpierw skrupulatnie testowanej na chińskich jeńcach. Japońskiego odpowiednika Oświęcimia nie przeżyła żadna ofiara.

6 komentarzy:

  1. Wiesz że w armii amerykanskiej wspierajacej Czang Kaj Szeka latal jeden polski pilot? na pewno stacjonowal w Guilin ale tez w kilku innych miejscach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, czytałam kiedyś artykuł :)

      Usuń
    2. To polecam ci książkę. Nie wiem czy samoloty to twój świat, ale książka jest ciekawa, napisał ją jeden z dowódców Dywizjonu 303, asystent generała Sikorskiego.
      Witold Urbanowicz "Ogień nad Chinami"

      Usuń
    3. Samoloty nie, ale za to książki wszelakie - zdecydowanie tak :) Jak tylko mi w łapki wpadnie.

      Usuń
  2. W Guilin widziałam na sklepie i restauracji duży napis, o tym, ze Japończycy nie mają prawa wstępu. Jednak historia ludzkości bolesna jest...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Kunmingu też się takie zdarzają, chociaż dość rzadko.

      Usuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.