W mojej pierwszej świątyni bendżu spotkałam posągi bendżu z zasłoniętymi twarzami:
Żeby jeszcze chusteczka była biała, mielibyśmy istnego Zbyszka z Bogdańca. Turkusowa Ciocia zapytała, dlaczego chłop w welonie. Miałam pewne podejrzenia, ale wolałam sprawdzić. I... tak! To dlatego, że posąg był nowy, jeszcze przed "otwarciem światła" czyli przed uroczystym namalowaniem oczu przez doświadczonego kapłana. To tradycja mocno zakorzeniona w chińskim buddyzmie, taoizmie, a także na przykład w japońskim onmyōdō. Nie wiedziałam, że zwyczaj ten trafił również do Bajów. W skrócie chodzi o to, że przed ceremonią wzrok bóstwa jest zamroczony i zanieczyszczony, tak samo jak wzrok wszystkich ludzi. Dzięki "otwarciu światła" bóstwo zyskuje wzrok i tym samym prawdziwy wgląd w świat doczesny, a co za tym idzie - moc.
Ceremonie takie znane są już ponad tysiąc lat. Ich przebieg różni się w zależności od rangi bóstwa, rangi świątyni, a także - położenia geograficznego. Zazwyczaj jednak składa się z kilku podstawowych elementów:
*palenia nieprawdopodobnej ilości trociczek i papierowych darów
*tłuczenia w tradycyjne instrumenty perkusyjne
*zapraszania danego bóstwa, by raczyło zamieszkać w figurze.
To ostatnie zadanie spada na opata/przeora/innego wysokiego rangą mnicha danego wyznania, który inkantacjami przywołuje bóstwo. Jednocześnie dzierży on w dłoniach farby, pędzel, a czasem i lusterko, by po "otwarciu oczu" bóstwo mogło się sobie przyjrzeć. Co ciekawe, czasem otwarcie samych oczu nie wystarcza - "otwiera" się także uszy i inne otwory w głowie. Zobaczcie sami:
No i właśnie nasz bendżu znad Erhai nie miał jeszcze otwartych oczu, dlatego zarzucono mu na głowę welon. A że czerwony zamiast białego? Cóż. Białe welony są przereklamowane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.