Jadąc z Dali w zasadzie gdziekolwiek dalej, przejeżdża się przez Xizhou. Dawniej można tam było zostać na dłużej. Teraz - za sprawą zamknięcia Starego Miasta dla zwykłych śmiertelników i udostępnienia go za opłatą dla turystów - właściwie już nie warto. No chyba, że zrezygnujemy z kupna okropnie drogiego biletu i zamiast tego pójdziemy po prostu wgłąb miasteczka. Wystarczy parę kroków i zaczynają się takie miejsca:
Czy ktoś poznaje, siedziba jakiej instytucji znalazła się w tradycyjnym bajskim domostwie? Tak! Brawo! To sidżouska siedziba Bank of China. W takim banku to ja bym mogła zamieszkać na stałe...
Jest Xizhou ładne, jeśli zejdzie się z turystycznego szlaku. W "Starym Mieście" z biletami - nie byłam, więc nie wiem. Może kiedyś ktoś mnie jeszcze tam zaciągnie - ale po co, skoro w części nieobiletowanej jest tak:
PS. Część zdjęć dzięki uprzejmości Turkusowej Cioci.
Pamiętam to malownicze miejsce, kiedy nie było jeszcze ''szlakiem turystycznym'' i wolnym od opłat.
OdpowiedzUsuńŻal mi tych starych, dawnych Chin, które się tak szybko modernizują. Całe szczęście, że przystało mi je poznać w ubiegłym wieku.
W ubiegłym wieku to gdyby ktoś mi powiedział, że w ogóle wyjadę kiedyś z Polski, roześmiałabym mu się w twarz, a potem popukała dyskretnie w czoło...
UsuńDzięki Ci dobra kobieto za przepiękna zdjęcia.O oglądnięciu resztek starych Chin marzę.Narazie rozpaczam razem z Tarzanim( mam coś z niego) czytając "Zakazane wrota".Pozdrawiam Noneczka.
OdpowiedzUsuńNiestety, nie miałam okazji czytać. :( A zdjęcia oczywiście będę w miarę możliwości wrzucać dalej :)
UsuńNie gorszyli tam sie na gole nogi i rece? :)
OdpowiedzUsuńSirh
Ależ skąd! Chinki chodzą w spódniczkach tak krótkich, że mogłyby one robić z powodzeniem za paski i z odkrytymi nawet całymi plecami. Co najwyżej mogli się popukać w czoło, dlaczego chcę się opalić...
Usuń