W Starym Mieście Dali, a także w bardzo, bardzo wielu knajpkach w całym Yunnanie, karta dań wygląda tak:
Część mięsna jest schowana w lodówce, ale część warzywna ukazana jest w całej krasie.
Instrukcja obsługi dla mówiących po chińsku:
1) oglądamy, co jest świeże, a co wygląda niezazbytnio, żeby sobie ograniczyć ilość opcji.
2) pytamy kelnera: a dynię/cebulę/bakłażana etc. jak się u Was przyrządza? Kelner odpowiada na przykład, że bakłażany można usmażyć na ostro, albo zrobić w sosie słodko-kwaśnym, a cebulę smażą w cieście albo z wędzonką wieprzową.
3) wybieramy nasze opcje, starając się skorzystać z oferty typowej dla regionu - kucharz będzie wprawiony w takim przyrządzaniu i raczej nie grozi nam klapa.
Instrukcja obsługi dla niemówiących po chińsku:
1) patrz punkt pierwszy u góry.
2) pokazujemy kelnerowi, co chcemy i modlimy się, żeby wyszło zjadliwe.
Uwielbiam tak zamawiać. Chociaż z chińskim radzę sobie nieźle, wolę interakcję z kelnerem niż czytanie zwykłej karty. Zawsze można zapytać, co jest specjalnością kucharza, jak duże są porcje, a także uzgodnić ilość chilli czy innych przypraw w potrawach. Wprawdzie uzgodnienie nie zawsze kończy się tym, że kucharz posłucha ("przecież jakbym nie dodał chilli, toby było niedobre..."), ale przynajmniej mamy jaką-taką wizję tego, co by tu można zjeść. Już nie mówiąc o tym, że świeżość tych warzyw po prostu poraża - nie jakieś smęty z dna lodówki, a kupione tego samego dnia na targu świeżuteńkie jarzyny! Szczerze polecam.
No tak, teraz to już jestem BARDZO głodna. Dobrze, że wczoraj byłam w Chinymiasteczko w supermarkecie :)
OdpowiedzUsuńYunnan zaprasza :)
Usuń