2014-10-08

Bajiao 芭蕉

"Kochanie, kupiłem anyż gwiaździsty! Masz ochotę?" pyta ZB. Odkrzykuję, żeby mi dał spokój. W ogóle nie wiem, dlaczego zadaje takie idiotyczne pytania - przecież anyż dodaje się do gotowania, a nie bezpośrednio chrupie. ZB wchodzi do pokoju i mówi "przecież kochasz jeść anyż gwiaździsty, wolisz od bananów". Klapka w głowie przeskakuje, jak zawsze, gdy z powodu braku pamięci do tonów źle rozumiem, co ktoś do mnie gada. Z miniaturowych bananków bā​jiāo 芭蕉 zrobiłam anyż gwiaździsty bā​jiǎo 八角. I tak dobrze, że nie pomyślałam, iż kupił dla mnie strajk nauczycieli bà​jiào 罢教...
Wracając do rzeczy, czyli do bananków bajiao (badziao): jest to pochodzący z południowo-zachodnich Chin gatunek bananów, od znanych w Polsce różniących się kolorem, wielkością, kształtem i oczywiście smakiem. Dziko rosną w Syczuanie, ale i na południu Yunnanu, choć u nas są jednak głównie uprawiane. Poniżej porównanie zwykłego banana i bajiao:
Bajiao ma inny, szarawy kolor skórki, jest bardziej walcowate i malutkie; nie jest również zakrzywione jak sierp. Jeśli zaś chodzi o smak...
Gdy pierwszy raz przyjechałam do Kunmingu, banan to był banan. Wybierałam te tańsze, bo skoro banan jest banan, to po co przepłacać? Im dłużej tu mieszkam, tym sprawniej rozpoznaję smak i konsystencję. Przynajmniej 3-4 gatunki bananów są już dla mnie taką samą oczywistością, jak odróżnienie szarej renety od papierówki czy malinówki. Tak się przyzwyczaiłam, że bajiao 芭蕉 i xiangjiao 香蕉 (to nazwa na te "normalne" banany) to inny owoc, że zdumiewa mnie, gdy przybyli z Polski przyjaciele stoją na stanowisku "banan to banan". Bajiao smakują leciuteńko miodem, a nawet innymi owocami. Mają mniejszą zawartość wody, a jednocześnie ich miąższ jest gładszy, mniej mączny, bardziej śliski. Są wspaniałe, orzeźwiające, uwielbiam je!
W anglojęzycznej wiki nasze badziałki są opisane jako niejadalne. A ja się zastanawiam, czy to z powodu dziwnych upodobań białych ludzi, czy tylko błędu w łączeniu różnojęzycznych stron. Bo w chińskojęzycznej wersji nie ma ani słowa o niejadalności. Przecież oczywiste jest, że badziałki się jada! I to z wielkim upodobaniem!...

8 komentarzy:

  1. Jak to - mniej wody? IMHO bajiao to banaowa wariacja nt. soczystej, lekko przejrzałej gruszki... mmmmm! idę na targ! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie też sprawdzałam tę informację parę razy, bo sądząc po konsystencji - badziałki powinny mieć więcej wody. Potem jednak przypomniałam sobie, że gdy je sobie blenduję na deser, wychodzą znacznie gęstsze niż zwykłe banany...

      Usuń
  2. Bosz, jak to dobrze, że mieszkam w takiej zazjatyciałej części tego barbarzyńskiego kontynentu, bo miejscowi "imigranci" sprzedają je w owocniakach, totalnie ignorując twierdzenie, że są "niejadalne" ;) Nawet nie wiedziałam, że są niejadalne :D Mnie też narobiłaś smaka. Dobrze, że mogę je kupić w hinduskim sklepiku koło domu :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak każdy strajk nauczycieli będzie taki pyszny, to chcę je mieć w Polsce na każdym rogu :D
    Po tajwańskich bananach - czy jak tu tłumaczą "japońskich" bo Japończycy hodowali je przemysłowo za okupacji - to te dostępne w Polsce banany Chiquita wywołują co najwyżej pobłażliwy uśmieszek ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ogóle, smak bananów, ananasów, pomelo, mango... Kiedyś byłam ogromnie podekscytowana tym, że "w Polsce można kupić". Ale między "można" a "warto" jest przepaść!...

      Usuń
    2. A jadłaś tutejsze... pojęcia nie mam, jak się nazywają, ze 2 razy mi mignęły gdzieś na targu - dość duże, czerwono-brązowe? Rozważałam przetestowanie, ale cena mnie odstraszyła :)

      Usuń
  4. Na Tajwanie nie jadłam czerwonych bananów, za to w Wietnamie jadłam dwa typy: krwisty banan i owocowy banan :) Oba warto kupić tylko, jeśli już są baaaaaardzo dojrzałe i mięciusieńkie :)

    OdpowiedzUsuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.