Spotkałam dwie szkoły przyrządzania kurczaka w liściach lotosu. Akurat ta tylko gotowana na parze przypadła mi do gustu mniej niż druga, o bardziej zdecydowanym smaku. Ten pierwszy kurczak jest zazwyczaj jadany na zimno, z ostrymi dipami, więc mdły smak nie przeszkadza. Ja jednak wolę mięso, które już nie potrzebuje sosów i innych dodatków. Dlatego wolę przyrządzać w sposób bardziej czasochłonny, ale dający wyrazistszy smak.
Składniki:
*kurczak, cały albo na przykład udka
*tyle liści lotosu, by wystarczyło do obłożenia kurczaka
*bejca: pieprz syczuański lub zwykły z solą i alkoholem, odrobina sosu sojowego
*przyprawy: anyż gwiaździsty, pieprz syczuański, sól, szklanka rosołu bądź trochę wegety z czosnkiem i imbirem plus wszystko, co Ci wpadnie do głowy.
Wykonanie:
1) Kurczaka umyć, przekroić na dwie części, zabejcować.
2) Osuszyć (niby można ręcznikiem papierowym, ale ja po prostu odkapuję) i obsmażyć na złoto.
3) Wsadzić do gara, najlepiej kamionkowego, ale gęsiarka też ujdzie, z przyprawami i gotować tak długo, aż zacznie pachnieć tym wszystkim - czyli zwykle do momentu, kiedy rosół się wygotuje.
4) Wyjąć z gara, obłożyć liśćmi lotosu i gotować na parze aż do momentu, w którym będzie mięciusieńki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.