Sadzenie jadalnych róż w Anningu zaczęło się na dużą skalę już w latach '70 XX w. Oczywiście, sadzano róże i wcześniej – ale nie w celach spożywczych. Na przestrzeni ostatnich czterdziestu lat doszli do takiej wprawy, że jeśli w ogóle chce się kupować produkty różane, warto sięgnąć po te z Anningu.
Spożywanie owoców róż wzmaga odporność, pomaga na trawienie i upiększa. Dlatego też na ich bazie, jak również z kwiatów, zaczęto tworzyć nie tylko różnego typu przekąski, ale i kosmetyki. Mamy więc, poza znanymi i w Polsce konfiturami (tutaj nazywanymi „cukrem różanym” 玫瑰糖) czy wodą różaną, różane landrynki (mało kto wie, że owoc róży pomarszczonej ma bardzo wysoką zawartość witaminy C), różaną wódeczkę, herbatę z pączków jak i różaną herbatę zieloną („wędzoną” z różami), sól do kąpieli, mydło, krem nawilżający, jak i lekarstwa z różą w składzie. Zresztą – jedynym ograniczeniem jest tu wyobraźnia; wierzę, że prędzej czy później firma różana z Anningu znajdzie następnych sto produktów, które sprzeda z zyskiem, jeśli doda różę i odpowiednio to zareklamuje.
Koleżanka ZB, wiedząc, że się on ożenił, przyniosła w prezencie komplet produktów różanych. Więc myję się różanym mydłem – i mam gładką twarz; smaruję ręce różanym kremem – i już mi nie pęka skóra; piję herbatę z pączków róż – bo lubię i zajadam się landrynkami różanymi, kiedy mąż nie widzi, a ciasta nadziewam różanym cukrem... Tak, jestem chodzącą reklamą, uważam, że powinni mi płacić :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.