Jinghong, stolica regionu, nie jest kompletna dzicza - w jednej knajpie znalezlismy polski przewodnik po Chinach - NASI TU BYLI!!! :) Wlasciwie powinnam ten przewodnik ukrasc. Albo zamienic z moim Lonely Planet. Bo wiecie co? Zgodnym chorkiem moglismy krzyknac: Lonely Planet sucks!!! Ponad piecdziesiat procent tego, co tam jest nawypisywane, to kompletne bzdury. Marnowalismy forse jezdzac w opisywane przez nich miejsca, a przypadkiem trafialismy na cuda. Wiem, ze tak jest zawsze, ale ja naprawde mialam nadzieje, ze zaoszczedzimy troche czasu...
Talking about fish... for example :)
Wbrew wszelkim swinstwom, ktore Wam przychodza do glowy, NAPRAWDE rozmawialysmy o rybach :) Wiesz, Mamo, Karin tez wedkuje :) Nie jestes jedyna! :*
Wiecie... mam slaba orientacje w przestrzeni... Dlatego musze sie czegos trzymac, zeby sie nie zgubic ;)
Dobrze nam tam bylo razem :) Mieszkanie z Jensem w pokoju bylo milym doswiadczeniem, zwlaszcza dlatego, ze (w przeciwienstwie do Tajfuna) zabral on szampon ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.