2008-10-09

gorace zrodla w Gasa 嘎洒溫泉

To nie basen. A raczej: to basen, ale wypełniony gorącą wodą o zapachu kanapki z jajkiem... To znaczy, ekhm... zapachu siarki. Od razu zaczynam tęsknić za rodzinnymi stronami ;) No i oczywiście za Yangmingshan... Ech, nie będę myśleć o Tajwanie. Pomyślę o nim jutro :P Wracając do basenu: głęboki tak, że da się od biedy pływać. Woda wystarczająco czysta, żeby widzieć własne ciało. Ale nie jest przezroczysta - udało mi się niepostrzeżenie zdjąć dolną część kostiumu kąpielowego i założyć go na właściwą stronę :D Tja... Ja po prostu nie powinnam się ubierać o 7 rano, to grozi różnymi dziwnymi rzeczami...
Cóż o tym zdjęciu rzec można? Nogami zakrywam fałdy na brzuchu :P I widać, jak mnie opaliło - niestety tylko w górnych partiach... Jak widać, na gorących źródłach poza nami, białasami, prawie nikogo nie ma. Dlaczego? Po pierwsze: temperatura powietrza była niewiele niższa niż temperatura wody. Po drugie: byliśmy w zabitej dechami dziurze, gdzie psy szczekają wiadomą częścią ciała. Po trzecie:... chciałam napisać, że za droga to zabawa, ale to byłby niesmaczny żart. Wizyta dowolnej długości w tym hot spring kosztowała 10 yuanów - czyli około 3 złote... Jak będziecie w Jinghongu - jedźcie do Gasa na gorące źródła! Koniecznie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.