Oprocz wszystkich innych, dosc jawnych, jest jedna, o ktorej wiedza tylko Ci, ktorzy sami to przezyli. Mozna wysluchac miliona opowiadan o chinskich toaletach, ale to nigdy nie odda potwornych realiow. Realia sa takie: Instrukcja obslugi: wchodzi sie do wielkiej sali pozbawionej drzwi, za to zaopatrzonej w dwa rowy po przeciwnych stronach sali. Kazdy row posiada "miejsca parkingowe" oddzielone od siebie pionowymi przegrodami. Dla wygody sprzatajacych przegrody nie siegaja dna rowu, umozliwiajac zastosowanie slawetnej metody Herkulesa ze stajni Augiasza. Zreszta, jest wiecej podobienstw miedzy chinska wspolczesna toaleta, a przyslowiowa stajnia Augiasza - fetor... Albowiem jakkolwiek przy kazdej toalecie jest babcia klozetowa, ktora kaze placic, z rzadka bywaja te toalety sprzatane, tak na oko sadzac.
Kucamy wiec sobie nad rowem i zalatwiamy co trzeba. Zeby jednak sie nie nudzic w trakcie, mozemy porozmawiac z paniami z rowu naprzeciwko. Jak widac na zdjeciu, nic dwoch rowow nie odgradza (zdjecie bylo robione z przeciwnego rowu; akurat mialam pecha nie trafic na zadna interlokutorke, wiec z nudow zrobilam zdjecie ;)), tak wiec mozliwa jest nie tylko wymiana zdan, ale nawet pelna wizja lokalna! Z racji bycia biala bywalam bacznie obserwowana, zwlaszcza przez przedstawicielki starszych pokolen.
Oczywiscie, ze jest coraz wiecej "naszych" ubikacji. A nawet jesli sa to dziury w podlodze, zazwyczaj maja drzwi. Ale tak naprawde Chinczycy nie uwazaja tych czynnosci za prywatne. Szczerze? Ja tez nie rozumiem, dlaczego w Europie podnosi sie czynnosci biologiczne do rangi sacrum i dlaczego ubikacje bywaja lepiej urzadzone od pokojow. Jedyny argument, ktory mi przychodzi do glowy na obrone drzwi to obrona przed przeciagami, a wiec i przed chorobami nerek...
Angole jednak nauczyli moich Chińczyków instalować wrota, nawet jeśli fetor i inne dziury, to wrota są :)
OdpowiedzUsuńA czy sakrum? Raczej czynność dość intymna, bo mało elegancka.
Brrr, mało komfortowo w tych ubikacjach. Jednak chyba wolę Japonię, może też dziura w ziemi, ale za to ładnie obudowana i zamykana. A na ścianie automat otohime
OdpowiedzUsuńJa prywatnie lubie dziury w ziemi, przynajmniej w miejscach publicznych, bo u nas boje sie dotknac deski klozetowej ;)
OdpowiedzUsuńW mnie wlasnie dziwi to, ze zamiast w prywatnosci cieszyc sie pieknem, a publicznie wykonywac to, co brzydzi, wystawiamy piekno na zewnatrz, a brzydote chowamy do srodka. Chinczycy piekno zostawiaja dla siebie, a brzydote ukazuja. Pewnie dlatego tak mnie fascynuja ;)
O kibelkach chinskich moznaby wiele opowiedziec. Rozne ciekawostki mozna tu znalez. W Hangzhou przewazaja kibelki z drzwiami, a nawet dosyc czesto spotyka sie "europejskie" ubikacje. Coz, jestem zwolenniczka zamykanych toalet. Nie wiem, czy jest jakas przyjemnosc w ogladaniu miny osoby robiacej kupe... Dziury w ziemi moga byc, byle byly zamykane. Najlepiej sprawdzaja sie w miejscach publicznych. W domu to zdecydowanie lepiej jest sobie usiasc:)
OdpowiedzUsuńTo zdjecie nie jest z Kunmingu, tu tez wszedzie sa drzwi - w kazdym razie ja jeszcze nie spotkalam sie z takimi bez zamkniecia. Zdjecie zostalo zrobione w trakcie podrozy do Xishuangbanna, na jakiejs stacji benzynowej.
OdpowiedzUsuńJa zamkniecie drzwi do ubikacji traktuje raczej jak probe nieprzeszkadzania innym osobom. Ale skoro innym nie przeszkadza to, ze na mnie patrza, to mnie to juz jest absolutnie obojetne...