O ile Lincang-miasto raczej mnie rozczarowało, o tyle tutejsza kuchnia przyprawiła mnie o przyjemny zawrót głowy.
 |
Mielona wieprzowina w sosie pomidorowym z czosnkiem bulwiastym. Taki niby sos boloński, ale z yunnańskim, mocno pikantnym twistem. Cudo! |
 |
Danie, które w całym Yunnanie tak samo się nazywa, ale w każdej restauracji inaczej smakuje: 小炒肉 "małe smażone mięso", czyli wieprzowina w plasterkach smażona z przyprawami. |
 |
żeberka pieczone w trawie cytrynowej |
 |
duszony boczek |
Same karty dań zazwyczaj nie wyglądają jakoś zjawiskowo. Niby te same proste dania, które znam z wielu miesc w Yunnanie. A jednak - w Lincangu nabierają one zupełnie innego smaku i zapachu, zupełnie innego twistu - czy to dlatego, że tu wszystkie warzywa i mięsa są smaczniejsze? Czy dlatego, że tutejsi kucharze lepiej się znają na swojej robocie? Czy może dlatego, że tutejsze powietrze, woda i ludzie są tacy, że aż wszystko lepiej smakuje? Nie wiem. Ale wiem, że zdecydowanie warto tu spróbować lokalnej kuchni, a nie pozostawać w swej strefie komfortu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.