Wszystkie inne okołoazjatyckie sprawy musiały chwilowo zejść na plan drugi, trzeci lub piętnasty. Na przemian słucham na żywo i nadrabiam zaległości w słuchaniu pierwszego etapu. Zazwyczaj mogę bez problemu miesić ciasto, zmywać czy wieszać pranie, jednak są i występy, które mnie zachwycają. Czasem zdarza się również, że te cudne interpretacje wykluły się w azjatyckich sercach. Rekordowa liczba Chińczyków zakwalifikowała się do drugiego etapu. A przecież jeszcze Koreańczycy, Japończycy, a nawet Gruzin! Jak inaczej czują oni Chopina! A jednak - coś nas wszystkich łączy...
Przy okazji lubię bardzo porównać sobie występy niektórych muzyków z ich występami podczas poprzedniego Konkursu Chopinowskiego. Dowód bezpośredni na to, jak wiele zależy od pracy i większej dojrzałości.
Mój dotychczasowy ulubieniec, Ma Tiankun, niestety nie przeszedł do następnej tury. Szkoda!
Po pierwsze: wybrał Bechsteina. Na którym tak cudnie oddał atmosferę i brzmienie XIX wieku - przynajmniej takie, jakimi są one w mojej głowie. Po drugie: nie mogłam i nie chciałam się odeń oderwać. Kurczę, on ma ledwie osiemnaście lat! A tak się bawi, z taką swadą podejmuje wyzwania, z taką pewnością siebie interpretuje i opowiada...
Za to walc w wykonaniu Bao Yanyan! Miodzio!
A dźwięk ballady - magiczny.
Następny - Kevin Chen. Tak słuchałam bez większych emocji, aż doszłam do etiudy. O matko.
Jeśli chodzi o Chena Zixi, to ma piękne piana i świetną technikę, ale poczekam, co dalej.
A tu Yang (Jack) Gao, który jako jeden z niewielu wydaje się doskonale rozumieć, jak ważna jest w muzyce cisza i oczekiwanie:
Wykonanie pełne brawury i inwencji (na palcówki, zwłaszcza w walcu, po prostu nie będę zwracać uwagi). Chętnie go jeszcze posłucham.
A tu ładna Barkarola:
Ładnie. I taki młody! Jego palce w etiudzie są chyba z gumy...
Tyle na dziś, a ja idę słuchać dalej. Niedługo rozpoczęcie drugiego etapu. Cóż. Parę następnych tygodni nie będę się po prostu zajmować tymi rzeczami, które wymagałyby ode mnie oderwania się od słuchania...
PS. Szalenie dziękuję NIFCowi za to, że mogę wszystkiego słuchać na żywo albo później ale w całości. To jeden z najwspanialszych prezentów, jaki mogliście zrobić dla osób takich jak ja - które niestety najprawdopodobniej nigdy nie będą mieć okazji faktycznie uczestniczyć w tych koncertach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.