W dniach 3-6 listopada odbywał się (i jeszcze odbywa) konkurs taneczny w Teatrze Muzyki i Tańca, przy którym mieszkamy. Niestety, nie udało nam się obejrzeć wszystkich występów, ale wzięłam Tajfuniątko na wszystkie, na które zdołałam. To był strzał w dziesiątkę. Siedziała jak zaczarowana, po występach żywo komentowała, co jej się podobało i dlaczego, a przy okazji uczyła się zachowania w teatrze. Przy czym muszę z dumą powiedzieć, że zachowywała się znacznie lepiej od części dorosłej publiczności, która była głośna, bawiła się telefonami i żarła. Brrr.
Większość tańców korzystała z bogatego chińskiego folkloru, głównie naszego, yunnańskiego; niektóre występy solowe zapierały dech w piersiach. Pewien młodzieniec zatańczył z kwiatem lotosu tak delikatnie, elastycznie i artystycznie, że aż zapomniałam, że trzeba klaskać. Tańce zespołowe w większości były beznadziejne mniej interesujące. Nawet jeśli technicznie nie dało się im wiele zarzucić, większość nie oferowała nic poza tą synchronizacją i techniką. Tylko jeden taniec zespołowy mnie zachwycił. Później doczytałam, że wyreżyserowała go słynna Yang Liping, czyli ta sama osoba, która stworzyła Dynamic Yunnan. I choć właśnie ten zespół wcale nie popisywał się jakimiś niesamowicie trudnymi układami, to historia w nim pokazana była wzruszająca i piękna.
Dzieci są świetnymi odbiorcami (i bezlitosnymi recenzentami)
OdpowiedzUsuńIntryguje mnie ostatnie zdjęcie. Pierwsza myśl - casting wśród żaołnierzy na Alinę z Balladyny ;-)
coś mniej więcej :)
Usuń