Obiecałam, że podzielę się esejami Ding Wenjianga. Dziś pierwszy - mam nadzieję, że sprawi Wam taką samą przyjemność, jak mnie.
Dziesiątego maja 1911 roku wracając z Europy przez Sajgon i Hajfong dotarłem do Lao Kai*. Minęło prawie siedem lat od momentu, gdy opuściłem ojczyznę, by studiować za granicą. Właśnie zaczęła działać kolej yunnańsko-wietnamska. By dostać się z Hanoi do Kunmingu potrzeba było trzech dni, codziennie wieczorem trzeba było wysiąść na nocleg. Pierwszego wieczoru nocleg trzeba było znaleźć w Lao Kai, na prawym brzegu Rzeki Czerwonej; po drugiej stronie jest Hekou, już w Yunnanie.Przybywszy prosto z Europy nie miałem przy sobie pościeli, po wysiadce chciałem więc znaleźć nocleg w zagranicznym hotelu. Gdy dotarłem do stacji, spotkałem pewnego hotelowego naganiacza z Hua'an**, który raz za razem nagabywał mnie, bym przenocował w jego hotelu. Gdy dotarłem do tego zajazdu, ujrzałem typowy kantoński przybytek; wyposażenie pokoi nie różniło się niczym od szanghajskich czy hongkońskich hoteli: połączone pokoiki, przedzielone prowizorycznie wysokimi na pół ściany deskami. W dodatku bez okien. W maju temperatura Lao Kai sięga 90 stopni Farenheita***, po wejściu do pokoju ubranie natychmiast przemakało na wylot. Chciałem wyjść i poszukać zagranicznego hotelu. Naganiacz powiedział jednak: "Proszę Pana, proszę się nie spieszyć, pokażę Panu nasz najlepszy pokój".I faktycznie, w tyle hotelu, na piętrze, znajdował się duży pokój; było w nim łóżko, stół, krzesło. Nad łóżkiem wisiała biała, zachodnia moskitiera, na łóżku - mata i porcelanowa poduszeczka****; był o wiele lepszy od zwykłego pokoju. Postanowiłem więc mimo wszystko zostać. Spociłem się okropnie, chciałem się umyć, poprosiłem więc chłopca hotelowego o miskę. On jednak pokręcił głową i rzekł: "Miska jest brudna". Ja na to: "Nieważne, przynieś, a potem się zobaczy". Po chwili przyniósł okrągłą drewnianą balię, małą, ale nowiutką, wcale nie brudną. Przyniósł wody, potem jednak z poważnym wyrazem twarzy rzekł: "Panie, Ty nie dbasz o to, czy miska jest czysta czy nie, koniecznie chcesz się umyć, ale jeśli sobie wymyjesz z tą miską pecha, nie wiń mnie za to!". Obejrzałem miskę trzykrotnie, jednak nadal nie dojrzałem żadnej nieczystości. On się zdenerwował i powiedział: "Panie, czy nie widzisz, że to jest damska miska?!". Dopiero wtedy się dowiedziałem, że miska używana do mycia przez kobietę może przynosić pecha!Umywszy się, rozejrzałem się uważnie po pokoju. Na ścianach nic nie wisiało poza pipą. Wtedy mnie nagle olśniło: to jest pokój, w którym prostytutki przyjmują klientów, dlatego miska jest "pechowa". I oto po kolacji z sąsiednich pokojów zaczęły dobiegać melodie i śpiewy. I tak aż do czwartej nad ranem, gdy powoli głosy zaczęły cichnąć. Oka nie zmrużyłem, nie tylko przez hałasy dobiegające z sąsiednich pokoi, ale też dlatego, że nie zaciągnąłem moskitiery, a komarów było bez liku; z moskitierą zaś nie dało się wytrzymać duchoty. W dodatku mata śmierdziała potem, a poduszka była twarda i kwadratowa. Ledwo wytrzymałem do świtu, tylko zmrużyłem oczy, a chłopiec hotelowy już przyniósł śniadanie.Takie właśnie było moje pierwsze doświadczenie z chińskim zajazdem!
/Ding Wenjiang - Zapiski z włóczęgi 丁文江 - 漫遊散記/
O takich poduszkach sporo się nasłuchałam, ale sądziłam, że wyszły z użycia znacznie wcześniej! Myślę, że Ding Wenjiang zdziwiłby się również, gdyby dowiedział się, że Chińczycy jeżdżą po świecie korzystając z ofert wielogwiazdkowych hoteli, za to przybyli z Europy podróżnicy sypiają często w ośmioosobowych koedukacyjnych pokojach w hostelach wątpliwej klasy :D
** "województwo" prowincji Fujian.
***czyli powyżej 32 stopni Celsjusza
****tradycyjne chińskie poduszki wyglądały tak:
(źródło)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.