Marakuję poznałam dość dawno temu, bo już podczas pierwszego pobytu na Tajwanie. Był to jeden z owoców nagminnie pojawiających się w steakhouse'ach, więc wiedziałam i jak się nazywa, i jak się to je. A potem nastąpiło wiele lat tęsknoty, bo w Polsce podówczas marakui nie można było nigdzie kupić. Niestety, przyjazd do Kunmingu niewiele zmienił. Nie ta strefa klimatyczna po prostu. Marakui jak na lekarstwo. Jeśli już się sporadycznie pojawiała, to za kwoty, na widok których przecierałam oczy ze zdumienia. Od czasu do czasu pozwalam sobie na taki luksus, ale na co dzień na pewno nie.
Ostatnio stał się cud: pani sprzedająca tropikalne pyszności - od limonek i niedojrzałych mango na sałatkę poczynając, na marakujach kończąc - obok regularnych kontenerów postawiła płytę z trzema kupkami marakuj. Pytam, po ile, a ona, że pięć yuanów (ok. 3 zł) za kupkę. Jedna kupka liczyła sobie dziewięć owoców. Pytam, dlaczego tak tanio. Ona patrzy na mnie z porozumiewawczym uśmiechem i mówi - skórki są brzydkie, więc Chińczycy nie kupują...
No tak. Skąd mają wiedzieć, że te z pomarszczonymi skórkami są już doskonale dojrzałe i najpyszniejsze pod słońcem?...
Wylądowałam więc z siatką wspaniałych, słodko-kwaśnych marakuj. Parę zostawiłam na koktajle (łyżeczka miodu, połówka marakui i pół litra chłodnej wody, mniam!),
a z reszty postanowiłam przyrządzić całkiem niechiński deser - brazylijski mus marakujowy.
Składniki:
- 6-7 marakuj
- puszka mleka skondensowanego słodzonego
- opakowanie śmietanki - do ubicia
Wykonanie:
- Marakuje poprzekrawać i wydrążyć; jeśli trzeba, opłukać odrobiną wody wnętrze, żeby wydobyć cały miąższ. Teoretycznie powinno się odcedzić pestki, ale ja pestki lubię, więc ten krok pominęłam.
- Domieszać skondensowane mleko.
- Ubić śmietanę; dodać 1/3 do mleka wymieszanego z pulpą marakujową, a później szybko domieszać resztę, aż do uzyskania jednolitej konsystencji i koloru.
- Schładzać przynajmniej godzinę.
A na deser - suchar:
W owocowym teatrze występują:
Owoc pierwszy:
- Jestem kiwi. Co każdego ożywi.
Owoc drugi:
- Jestem cytryna. Lubi mnie rodzina.
Owoc trzeci:
- Jestem marakuja. Nie wiem, co powiedzieć.
Kupuję wyłącznie takie pomarszczone, bo wtedy są w tesco przecenione.
OdpowiedzUsuń:) ta sama zasada :)
Usuń