Wczoraj znowu nie udało mi się zrobić wielkanocnego śniadania. ZB zawsze w niedziele pracuje, a reszta... Dla reszty sam pomysł, żeby przyjść do kogoś na ŚNIADANIE, choćby i późne, jest zupełnie absurdalny. Nawet na brunch nie wyszło, bo jeden z moich tajtajów pracował. Koniec końców przyszły koło pierwszej, kiedy porządnie mi już kiszki marsza grały...
Zabarwiłam dwa jajka. Tylko tak symbolicznie, żeby móc położyć na talerzyku wraz z chabaziem. Chabaź z własnego balkonu, uważam, ze świetnie się sprawdził w tej roli.
Zrobiłam kilka dań, które mam we krwi - schab ze śliwką, cokolwiek tylko mocniej doprawiony niż te tradycyjnie polskie. Upiekłam też pierwszy raz w życiu... hmmm... to nie był boczek, tylko bodaj udziec, ale - zupełnie jak boczek, dużo tłustego - w sosie miodowo-musztardowym. I jeszcze pasztet. Oczywiście bez żuru by się nie obeszło - z bogatą kiełbasianą wkładką i grzankami z razowego chleba. Talerzyk z serami - niezbyt imponujący, bo miałam tylko mozarellę i rubing. Ale za to obok twarogowe jajeczka z tego przepisu, obtaczane w sezamie, cebulce lub pomidorach.
Najważniejsza część - jajka. Nadziewane pastą z tuńczykiem, wasabi oraz pastą z kiszonych ogórków. Obok - garnczek jajek herbacianych.
Ponieważ przyzwyczaiłam się, że Chińczykom rzadko smakują polskie pieczenie - bo ileż można zjeść mięsa, które cały czas smakuje tak samo? - przygotowałam parę dipów. Oczywiście pastę czosnkową, a także dwa zielone pesto - z kolendry oraz z tajskiej bazylii, którą niedawno udało mi się wreszcie kupić! Oprócz tego pasta jajeczna i awanturka pomidorowa.
Żeby poza zupą podać coś ciepłego, popełniłam zapiekankę ziemniaczano-kiełbasiano-kiszonokapuścianą. Cieszyła się ogromnym powodzeniem, nawet nie sądziłam :D
No i słodkości - babka piaskowa, która wyszła zbyt zbita, sernik na zimno podkręcony wiórkami kokosowymi (absolutny hit sezonu!) oraz mazurek z kremem różanym z tego przepisu.
I teraz najdziwniejsza sprawa: żadna z moich Chinek nie tknęła jajek herbacianych (a były naprawdę pyszne!). ZB zrobił je wychodząc z założenia, że gdyby im inne nie smakowały, to zawsze będą mogły zakąsić znanym sobie smakiem - widać nie było to potrzebne. Po drugie: zwariowały na punkcie bułeczek smarowanych różnymi dipami. Sam pomysł, że bułeczkę można zjeść na słono lub pikantnie, a nie na słodko, po prostu je zachwycił. Zresztą w paście czosnkowej i pesto kolendrowym zakochały się do tego stopnia, że smarowały nimi nawet babkę piaskową. Która niestety nie podbiła ich serc. Właściwie to nawet nie wiem, co im mniej smakowało: babka czy mazurek. Cóż. ZB się ucieszył. On wmłócił pół blachy mazurka, w którym się z punktu zakochał, a potem dopchał babką i popił kawą. Taki to z niego udawany Chińczyk.
Łącznie zapakowałam sześć pudełek z żarciem na wynos: pieczenie, jajeczka serowe, jajka herbaciane (jednak!), a dla siostry ZB jeszcze ciasta. Jedyne danie, które znikło w całości jeszcze przed braniem na wynos był... sernik. Tak, tak - jeśli kiedyś jeszcze będzie Wam ktoś wmawiał, że Chińczycy nie jedzą nabiału, możecie ten wpis potraktować jako dowód na to, że jadają, aż im się uszy trzęsą zresztą...
Wyniosły mi z domu pisanki. Nakrzyczały na mnie zresztą, że dlaczego pisanek było mniej niż gości i że w przyszłym roku mam to karygodne zaniedbanie naprawić. Nacykały sobie fotek z pisankami zakrywającymi oczy i innych tego typu. Dla wszystkich były to pierwsze obchody Wielkanocy w życiu; były straszliwie podekscytowane i o wszystko pytały. Starałam się wytłumaczyć tradycje zgodnie z moją najlepszą wiedzą; myślę, że całkiem nieźle wyszło.
I choć te "obchody" nijak się mają do Prawdziwych Świąt, cieszę się, że miałam przy sobie dużo ludzi, że nie było samotności i pustki...
PS. Nie, nie powiedziałam ZB, że dziś powinien mnie oblać wodą. Jest 15 stopni i nie życzę sobie być oblewaną :P
Mogę Cię za rok do nas zaprosić, jak obiecasz przygotować podobną ucztę. :-) Super!
OdpowiedzUsuńz najwyższą przyjemnością :)
UsuńO żesz, miałaś o wiele pyszniej zastawiony stół niż my :D W przyszłym roku przylecę z rodzicami ;)
OdpowiedzUsuńpod warunkiem, że nie pojadę do Twojej przedmówczyni ;)
UsuńWesołego po Świętach. Stół imponujący. Wszyscy znani mi Chińczycy i Japończycy wciągają bigos aż furczy więc powodzenie zapiekanki kapuścianej mnie nie dziwi
OdpowiedzUsuń:D mój mąż akurat za bigosem nie przepada, więc nie wiedziałam :)
UsuńJestem pod wrażeniem Twojego stołu. Na bogato!
OdpowiedzUsuńTak rzadko przyrządzam europejskie dania, że jak już coś robię, to dużo ;)
Usuń