Odkąd mieszkamy rzut beretem od mojego dawnego uniwerku, jest to moje ulubione spacerowe miejsce.
Dziwaczne to. Kiedy siedem lat temu przyjechałam do Kunmingu na roczne stypendium, nie wiedziałam, że życie zwiąże mnie z tym miejscem na dłużej. Odkrywałam nieznane, uczyłam się, chłonęłam, co mogłam. Codzienny spacer do szkoły z pieczonym erkuajem vel chińskim burrito w jednej łapce, a z podróbką kawy w drugiej; najpierw upały, potem spadające liście miłorzębu, później dojmujące zimno, a potem rozświergolenie - kampus tego uniwerku widział, jak wsiąkam w Kunming.
Żeby było śmieszniej, mieszkam teraz około 500 metrów od mojego pierwszego kunmińskiego mieszkania (tak, byłam burżujką i wynajmowałam mieszkanie, zamiast mieszkać w akademiku. Dla porządku: akademik mi się nie "należał" w ramach mojego stypendium, właśnie dlatego mieszkałam na zewnątrz kampusu). Chadzam tymi samymi uliczkami, niektórzy sprzedawcy nadal mnie pamiętają. By dojść nad Szmaragdowozielone Jezioro, przechodzę obok tego samego Collegium Novum.
To miejsce to moje przeznaczenie. Odkąd to zrozumiałam, moje życie stało się piękniejsze... i prostsze.
Zapraszam na spacer po kampusie Uniwersytetu Yunnańskiego.
Lojalnie uprzedzam, tych spacerów będzie więcej :)
Ja chcę tam połazić! A w ogóle dlaczego tak pusto?
OdpowiedzUsuńPo pierwsze dlatego, że pora była dość wczesna, po drugie dlatego, że z pełną premedytacją unikam tłumów - i nawet w Chinach się da ;) Yunnan czeka na odwiedziny :)
Usuń