Mój żywot w Chinach był nędzny. Pewnego dnia stał się cud i mąż kupił dla mnie piekarnik. To znaczy dla siebie, bo zakochał się był w polskich ciastach i stwierdził, że skoro już ma polską żonę, to ta żona powinna mu takie ciasta piec.
Więc piekę.
Dla ZB ciasta, a dla siebie - chleby.
Jakie życie jest teraz wygodne! Jest internet, są setki przepisów na dobry zakwas (tak, hoduję własny), na różne chleby, są odpowiedzi na pytania, jak długo powinien wyrastać, czego nie powinno się do niego dodawać, a co można itd.
Nie mam tutaj niestety mąki żytniej. Mam za to razową owsianą i gryczaną, a także tatarczaną. Po setkach prób i tyluż błędach wiem już mniej więcej, jakiej konsystencji ma być ciasto, gdy ląduje w foremce - z pszennym chlebem jest łatwo, bo ma łatwo odchodzić od ręki; spróbujcie jednak takiego samego knifu z chlebem gryczanym, a po upieczeniu rozsypie Wam się w drobny mak. Wiem, że w chłodny dzień ciasto wyrasta nawet 7-8 godzin, a w ciepły radzi sobie w godzinkę. Po iluś tam chlebach "zwykłych" zaczęłam dodawać kminek, oregano, cebulkę zieloną, olej z pieprzem syczuańskim, ser kozi czy inne dodatki. Używam przepisów polskich, ale i tureckich, włoskich, indyjskich.
Wiem, że piszę o kuchni chińskiej - nie bójcie się, nie zabrakło mi tematów. Po prostu dziś jest Międzynarodowy Dzień Chleba - ot i moja cegiełka :)
o mniam! Za tym Polacy tęsknią najbardziej :)
OdpowiedzUsuńto prawda :)
UsuńOo, ja właśnie o tym też myślę ;) Piekarnik mam, mam nadzieję, że działa. Muszę uderzyć do Ciebie po przepisy i ściągawki z lokalnej mąki :) A zakwas z jakiej wyhodowałaś?
OdpowiedzUsuńsprawdź mejla ;)
UsuńOmnomnom... aż mi ślinka pociekła na wspomnienie Twojego chleba :D
OdpowiedzUsuń:)
Usuń