Dzisiaj Pani Pastorowa pouczy nas o chińskim języku - a raczej tylko o piśmie. I jeszcze o tym, jak wygląda chińska szkoła. Ciekawe, że akurat metody nauczania faktycznie się w Chinach przez ponad sto pięćdziesiąt lat prawie nie zmieniły...
JĘZYK
Nie ma drugiego takiego języka jak chiński. Zamiast liter służących do zapisu wyrazów, mają oni rysunek na każde słowo. Nazywam to rysunkiem, ale jest bardziej wizerunkiem/figurą niż rysunkiem. Chińczycy używają do pisania pędzli zamiast piór; pocierają kawałki tuszu o małe marmurowe talerzyki, maczając je najpierw w odrobinie wody, jak my maczamy kawałki farby. W marmurowym talerzyku jest zagłębienie, by zatrzymać wodę. Jak myślicie, co dla Chińczyków jest „czterema skarbami”? Tusz, pędzel, talerzyk marmurowy i woda*. Nazywają je skarbami, ponieważ tak kochają pisać. Nauczyciele są w Chinach bardzo poważani, jak zresztą powinno być wszędzie. Jednak szkoły w Chinach są podobne tym w Turcji, bardziej się nadają dla papug niż dla dzieci; tyle, że chińscy chłopcy siedzą na krzesłach ze stolikami przed sobą, zamiast siedzieć po turecku na podłodze, jak w Turcji. Najpierw uczą się malować słowa, a potem powtarzać lekcje z pamięci. A czynią to krzycząc głośno; w trakcie zdawania lekcji nauczycielowi są doń odwróceni plecami.
Pierwsza książka, którą dzieci czytają jest pełna opowiadań, z obrazkami na każdej stronie. Chcielibyście posłuchać jednej z tych historii?
„Był sobie ośmioletni chłopiec o imieniu Um-wen. Rodzice jego byli tak biedni, że nie stać ich było na moskitierę, która by ich ochroniła przed muchami w lecie. Chłopiec nie mógł znieść myśli, że jego rodzice będą pogryzieni przez muchy. Dlatego stał koło ich łóżka i, odsłonił swój drobny tułów, by muchy pogryzły jego zamiast rodziców. Ponieważ – powiedział – jeśli najedzą się moją krwią, zostawią moich rodziców w spokoju”.
Czy zachowanie chłopczyka było dobre? Z pewnością nie; przecież dobrzy rodzice byliby zasmuceni, że ich mali chłopcy zostali pogryzieni. Biedni mali Chińczycy! Nie wiedzieli o Nim, ukąszonym przez starego węża, byśmy nie zostali pożarci ani zniszczeni**.
Najciekawsze jest, że chociaż imię chłopca Pani Pastorowa przekręciła, sama historia jest dobrze znana, pochodzi bowiem ze zbioru wierszyków dydaktycznych dla dzieci „24 cnoty synowskie” 二十四孝 z czasów dynastii Yuan, które faktycznie były jedną z podstaw wychowania dzieci :)
Wu Meng, mieszkaniec Puyangu z czasów dynastii Jin, już w wieku ośmiu lat wiedział, jak należy szanować rodziców. Dom był biedny, nie stać ich było na zakup moskitiery, więc komary kłuły ojca, nie pozwalając mu spokojnie spać. Każdej letniej nocy siadał więc Wu Meng nagi przed ojcowską alkową, pozwalając komarom napić się do syta, a nie odganiając ich wcale – bał się bowiem, że jeśli odgoni komary od siebie, pogryzą one ojca.
Poniżej kreskówka dla dzieci, opowiadająca tę historię:
* tak naprawdę cztery skarby gabinetu 文房四寶 to tusz, pędzel, kamień do rozcierania tuszu (czyli „marmurowy talerzyk” ^.^) i... papier, bo przecież na czymś trzeba pisać :P.
** nie znam opowieści biblijnej o ukąszeniu Jezusa, ktoś coś wie?
Witam, czytam już od jakiegoś czasu Twojego bloga, miła odskocznia od tego co za oknem :)
OdpowiedzUsuń"Przypowieści o ukąszeniu Jezusa" jako takiej nie ma; tu prawdopodobnie chodzi o to, że w Biblii wąż jest figurą lub nawet równoznaczny z szatanem i przez to, oraz przez ukąszenie, Pastorowa nawiązuje do proroctwa z księgi Rodzaju rozdz.3 '"ono [potomstwo Niewiasty] zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę".
Pozdrawiam z Polski,
Greta