W naszym parczku uniwersyteckim są oswojone i mocno tłustawe wiewiórki. Wszyscy je karmią, WSZYSCY! A one schodzą z drzew na wołanie ;)
Zupełnie inaczej, niż u Linzi na wsi. Opowiadał, że jako dziecko pasał krowy. Całe szczęście pasanie krów nie jest specjalnie uciążliwym zajęciem, więc wraz ze swoim kilka lat starszym wujkiem polował. To znaczy: robili pułapki na drobne gryzonie. Pętla, która się zaciska, gdy coś wlezie do środka, wilczy dół w mniejszej skali - sposobów bez liku. Jak już się krowy zadomowiły na polanie, szli zobaczyć, czy coś od wczoraj się złapało. Przy odrobinie szczęścia można było złapać nawet kilkanaście wiewiórek! Obiad dla całej rodziny!
Na króliki też polowali. I z procy wytłukiwali ptactwo :)
Wcale się nie dziwię, że jedna z jego ulubionych książek dla dzieci to "Przygody Tomka Sawyera" :)
A propos książek dla dzieci - oczywiście, polska literatura jest Linzi obca. Tak przynajmniej sądził. Powaliła go na kolana informacja, że Janko Muzykant to polska nowelka. Wszyscy Chińczycy czytali to w podstawówce. Ciekawe, dlaczego my nie czytamy w szkole opowiadań chińskich?...
„Z procy wytłukiwali ptactwo”?
OdpowiedzUsuńhttps://www.wprost.pl/historia/10025672/Kampania-przeciwko-wroblom-i-plaga-glodu-Decyzja-Mao-Zedonga-ktora-kosztowala-zycie-miliony-Chinczykow.html
To nie w tych czasach, więc pomysł nie narzucony przez władze, a inicjatywa oddolna.
Usuń