Powiadają, że dawnymi czasy na wschodnim brzegu Jeziora Dian pomieszkiwał złoty koń, a na zachodnim – szmaragdowy kogut. W tamtych czasach często było ich widać. Kogut o świtaniu szybował w przestworzach i śpiewał miłą uchu pieśń. Gdy przefrunął nad łąką, trawa stawała się zieleńsza, a kwiaty pachniały dwakroć piękniej. Złoty koń natomiast galopował wieczorami; kędy przebiegł, tam zboża lepiej rosły, a kwiaty zachwycały paletą barw.
W sercach ludzi Złoty Koń i Szmaragdowy Kogut to symbole i znaki pomyślności. Podobno Kogut krąży wokół chmur szczęścia, a koń wokół pięknego tchnienia gór i rzek, dlatego wystarczy, by się spotkali w przelocie, a styka się całe szczęście i piękno nieba i ziemi, przynosząc ludziom dobrobyt. Szkoda tylko, że już od wielu lat nie mieli okazji się spotkać. Na próżno ludzie modlili się o ich szybkie zetknięcie, o to, by znów pobłogosławili Jezioro Dian i ludność tam mieszkającą. Zamiast Konia i Koguta pojawiały się coraz to nowe klęski.
Owego roku nastała susza. Słońce wypiekało ziemię tak mocno, że spękana była i sucha jak wargi wędrowca zagubionego na pustyni. Chłopi nie mieli już nawet siły złorzeczyć – prawie nie było plonów, ludzie i zwierzęta chodzili głodni i spragnieni, a potem zaczęły się jeszcze choroby. Widmo bliskiej śmierci padło na mieszkańców, a byli tak słabi, że nie mieli się już nawet siły bać.
Gdy ujrzał to Szmaragdowy Kogut, serce jego omal nie pękło. Postanowił pomóc – sfrunął więc z zachodnich gór i skrzydłami swemi osłonił ziemię przed palącym słońcem. A im dłużej osłaniał, tym dłuższe i szersze te skrzydła rosły. Długo cierpiący pod bezlitosnymi promieniami ludzie mogli się wreszcie nacieszyć cieniem i chłodem. A gdy Kogut bił skrzydłami, na ziemi wiał przyjemny wietrzyk. I źródła zaczęły znów tryskać, a ziemia, nasiąkła wodą, zaczęła rodzić zieleń zbóż i kwiatów. Wśród łez radości i okrzyków dziękować ludzie poczęli swemu wybawcy.
Nie wiedzieli wówczas jeszcze biedacy, że wystawiony na działanie promieni Kogut jest już straszliwie poparzony, że jego pióra już się tlą, że skóra płonie, że wszystko go śmiertelnie boli. I choć tak cierpiał, nadal osłaniał ludzi, nadal trzepotem skrzydeł sprowadzał wiatr.
Taki właśnie obrazek ujrzał ze szczytu swych gór wschodnich Złoty Koń. Szmaragdowy Kogut, jego najlepszy kompan, za którym nieraz tęsknił, ale nigdy się jakoś spotkać nie udało, jego druh cierpi, a on miałby nie pomóc? Iiiiiha! Pocwałował rumak w sukurs Kogutowi. A czas był już najwyższy po temu, bo swąd spalonego mięsa z daleka drażnił nozdrza. I cwałował Koń, choć zagniewane niebo raziło piorunami i huczało grzmotami; pędził Koń nie bacząc na nic... Czyżby miał nie zdążyć? Śmiertelnie zmęczony Kogut po raz ostatni machnął skrzydłami i zaczął spadać z niebieskiego sklepienia – i bęc! łupnął o grzbiet dzielnego Konia. I już mieli umknąć obaj, gdy nagle błysnęło raz jeszcze – i zagniewany piorun pogrzebał ich w ziemi, którą tak kochali.
Złoty Koń i Szmaragdowy Kogut wreszcie się spotkali. Ach, jakież to złe bogi sprawiły, że właśnie wtedy zniknęli z powierzchni ziemi?! Płaczą po nich dzieci, płaczą po nich starcy, płaczą biedni i możni. Nikt, kto widział ich poświęcenie dla ludzi, nie wyrzuci tych chwil z serca. Urządzono im piękny pogrzeb. I, kiedy spadła ostatnia grudka ziemi, z miejsca spoczynku dwóch bohaterów wytrysnął złoty promień. A gdy uderzył on w niebo i rozgromił chmury, sprowadził on deszcz, który padał tak długo, aż napoił spragnioną ziemię. Tak to Szmaragdowy Kogut i Złoty Koń ocalili ludzkość od zagłady, płacąc za nas własnym życiem.
By upamiętnić naszych bohaterów, w miejscu ich pochówku wdzięczny lud postawił dwa paifangi. Powiadają, że równo co 60 lat w miejscu tym, w dzień piękny i bezchmurny, gdy tylko wzejdzie księżyc, a słońce jeszcze nie zaszło; gdy paifangi oświetla z jednej strony miesiąc, a z drugiej strony blask słoneczny; gdy ich cienie się spotkają, zobaczyć można w tym miejscu Konia i Koguta, towarzyszących sobie wzajemnie już na zawsze.
Tak... naprawdę szkoda, że te dawne paifangi zostały zburzone za czasów Rewolucji Kulturalnej, a gdy kilkadziesiąt lat później je odbudowano, postawiono je zgodnie z własnym widzimisię władz miasta, w innej lokalizacji i bez nadziei na zetknięcie się cieni...
Lubie czytac o mitach i legendach a szczególnie te z Chin i innych krajów Dalekiego Wschodu...pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńdziękuję :) Cieszę się, że miałam okazję zaprezentować jedną z tych legend :)
Usuń