Rzadko przyrządzam owoce morza w domu. Po pierwsze dlatego, że się na nich nie bardzo znam, po drugie dlatego, że trzeba się z nimi naużerać, a po trzecie dlatego, że generalnie to ZB się zajmuje u nas kuchnią chińską, a zupa małżowa to nie jest typowe yunnańskie danie z jego repertuaru. Jednak ta zupa jest łatwa, szybka i przyjemna, więc robimy ją w domu niemal tak samo często, jak zamawiamy w kantońskich restauracjach.
W oryginalnym przepisie naszym jedynym warzywem jest niedojrzała, zielona trukwa. Ponoć opóźnia starzenie skóry, zawiera witaminy B i C i w ogóle jest panaceum. Jest jednak raczej niedostępna na polskich straganach, więc tylko zapiszcie sobie w notesikach, żeby jej spróbować podczas wizyty w Chinach, a na użytek domowy możecie ją na przykład zastąpić jędrnym ogórkiem.
Składniki:
- pół kg małż
- jedna trukwa
- imbir pokrojony w paseczki
- zielona cebulka drobno posiekana
- sól, olej sezamowy
Wykonanie:
- Przygotować małże: wsadzić świeże do wody na tak długo, aż wyplują cały piasek. Przepłukać solidnie.
- Trukwę pokroić w kawałki łatwe do uchwycenia pałeczkami.
- W woku rozgrzać tłuszcz do smażenia i obsmażyć paseczki imbiru, a gdy zapachnie, dodać wody.
- Gdy zawrze, wsypać małże.
- Gdy woda zawrze ponownie, małże powinny się otworzyć. Jeśli któryś się nie otworzy, należy go wyrzucić - jest nieświeży.
- Do zupy dodać pokrojoną trukwę i przykryć.
- Gotować pod przykryciem dwie minuty, a następnie dodać szczyptę soli, kapkę oleju sezamowego i wsypać cebulkę. Zupa gotowa do spożycia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.