Zamiast rong mamy ron, a zamiast yong mamy yon, czyli pojawiają się nowe zgłoski, które w mandaryńskim w ogóle nie występują. I teraz mam zagwozdkę: czy śmiać się z tych ludzi, że nawet pinyinu nie znają i że mają zrytą wymowę, czy też pochwalić ich za to, że podali pinyin faktyczny a nie książkowy - bo nie usłyszelibyśmy przecież od nich yong czy rong, tylko właśnie dokładnie to, co jest napisane...
Jest też druga rzecz: ja wiem, że to sklep z szamponami i innymi specyfikami do włosów, a nie szkoła chińskiego. A jednak zawsze wzdragam się przed robieniem zakupów w miejscach, które są opisane z błędami. Mam głębokie wewnętrzne przeświadczenie, że niechlujność to cecha ogólna, a nie dotycząca jednej zaledwie sfery życia danego człowieka. Skoro nazwę sklepu napisał z błędami, to pewnie szampon też mi sprzeda trefny...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.