2025-11-07

Początek Zimy 立冬

 

Cóż, w Kunmingu by ujrzeć bałwana w Początek Zimy trzeba go sobie faktycznie narysować...

Zgodnie z tradycyjnym kalendarzem solarnym, dziś Początek Zimy 立冬 czyli początek dziewiętnastej pory roku. Z punktu widzenia kunmińczyków jest to o tyle dziwne, że tradycyjnie jednym z przejawów nadejścia zimy miało być to, że przez co najmniej pięć dni z rzędu temperatura musiała spaść poniżej dziesięciu stopni Celsjusza - w Kunmingu jeszcze na to sporo za wcześnie. Trzy tradycyjne "pięciodniówki" (三候) to 
  1. Woda zaczyna zmieniać się lód, 
  2. Ziemia zaczyna zamarzać, 
  3. Bażanty wchodzą do wody by zmienić się w wielkie małże. 
Świetnie sobie wyjaśnili to, że ptaszków widać coraz mniej, za to wielkie małże mogą dostarczyć pożywienia, prawda?
Jest to radosna pora roku. Po dożynkach, z pełnymi spichlerzami, możemy w spokoju i dostatku czekać wiosny, odpoczywając po kolejnym ciężkim roku pracy. W niektórych rejonach Chin z okazji Początku Zimy składano ofiary przodkom, organizowano popijawy, a nawet "zapraszano zimę" 迎冬 - co mogło się wiązać nie tylko z ukręceniem karków bażantom, ale i bardzo praktycznym robieniem sobie prezentów z nowych zimowych strojów. Ponieważ zima związana jest w tradycji chińskiej z kolorem czarnym, ubierano się wówczas w czarne stroje i używano czarnych narzędzi czy pojazdów. Z kulinarnego punktu widzenia - na stole nie mogło zabraknąć pierogów (na Północy), trzciny cukrowej (na Południu) i zielonej cebulki (w Nankinie). Z tą zieloną cebulką ciekawa sprawa, bo w Nankinie powiadano, że jeśli się zje pół cebulki dziennie, to po nadejściu zimy w nogi nadal będą mogły pędzić z wiatrem w zawody. W Pekinie nie mogło zabraknąć również baraniny, głównie w postaci tradycyjnego gorącego kociołka 涮羊肉. Tradycyjnie był to moment, w którym należało skończyć z sałatkami i innymi potrawami podawanymi na zimno. Jednocześnie na północy był to ostatni dzwonek, by zacząć gromadzić warzywa i je kisić. Nie jakiś tam gar ogórków, a setki kilogramów kapusty czy białej rzodkwi. W końcu musiało im wystarczyć aż do nadchodzącej bardzo późno wiosny... Oczywiście, w różnych częściach Chin obchody znacznie się różniły. W Shaoxing zaczynano pędzić "żółty winiak" 黄酒 - dopiero gdy było trochę chłodniej, dało się dobrze kontrolować proces fermentacji. W okolicach Henanu, Jiangsu i Zhejiangu znany był za to zwyczaj zwany "wymiataniem świerzbu" 扫疥, który polegał na to, by na bazie ziół z dodatkiem chryzantem i wiciokrzewu zrobić sobie kąpiel chroniącą od chorób. W regionach, w których ustawały wszelkie prace gospodarcze był to jedyny moment, kiedy otwierano tzw. zimowe szkoły (开冬学), organizowane przez bogatych członków społeczności bądź mnichów. Ale to dla młodszych - starsi w tym czasie "zbierali się wokół palenisk, by gotować herbatę i pić wódeczkę" 围炉煮茶饮酒. Nie tylko w ten sposób poprawiali sobie humor i zdrowie, trzeba było jeszcze "uzupełnić zimowe niedobory" 补冬. Jednym z najlepiej znanych przepisów była tzw. zupa na korzeniach. Nie mylcie jej jednak z rosołkiem! To były korzenie o wielkiej mocy: korzeń dzięglu dahuryjskiego, sumaku chińskiego, werbeny egzotycznej, melastomy i innych. Pocięte w plastry były gotowane tak długo, aż powstawał aromatyczny wywar, w którym następnie gotowano mięso własnego wyboru - kurczaka, kaczkę, królika, ale też raciczki wieprzowe czy flaki. Traktowano to mniej jak przysmak, a bardziej - jak lekarstwo wzmacniające przed zimą. Na tej samej zasadzie w wielu południowych prowincjach jada się kaczkę traktowaną jako lekarstwo wzmacniające, razem z psiną, która ląduje na stołach od Dni Żółtej Ziemi.
Hmmm... Wydaje mi się, że już wiem, co będziemy dziś jeść na kolację. Jakąś pieczoną tadornę. Nie z łakomstwa bynajmniej. Przecież musimy uzupełnić zimowe niedobory, prawda?...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.