2019-04-12

ujgurskie żarcie

A kiedy na samą myśl o chińskim żarciu, sosie sojowym i drobinkach mięsa w daniu, które miało być mięsne, chcesz wracać do kraju, zamiast tego wybierasz się do "swoich". Czyli do ujgurskiej knajpy. W niej szaszłyk to naprawdę szaszłyk, a nie dwa cieniusieńkie plasterki mięsa cudem nawleczone na patyczek. W niej danie z baraniny to danie z prawie stuprocentową zawartością mięsa. W niej nawet sałatka smakuje lepiej - bo prawie jak swojski winegret. A to pieczywo!
Kiedy już się nacieszę takim żarciem mogę bez żalu wrócić do misienów i zup na wodzie.

6 komentarzy:

  1. Czyżbym widziała tam pilaw?

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, chyba się znielubimy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nudna? Poza tym, jak będziesz ze mną w Bhutanie, to Cię zabiorę do dobrej knajpy. A Ty się ujgurską nie chwaliłaś :(

      Usuń
    2. odkryliśmy ją jakoś w styczniu :)

      Usuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.