Co śmieszniejszymi wpadkami dzielę się ze... świekrą. Odkąd na pytanie "co powinnam zrobić, kiedy Twój syn mnie wkurza?" odpowiedziała "lej przez łeb. Pałką", wiem, że jest ok, więc się z nią dzielę śmiesznostkami z naszego życia. No i ostatnio, kiedy znów coś tam opowiadałam, zamyśliła się i mówi - cóż, geny.
Strzygę uszami i czekam na opowieść.
Pamiętasz, jak Ci opowiadałam, jak to studenci zostali powysyłani na wieś, żeby krzewić wiedzę o cudzie socjalizmu wśród prostego ludu? Ja wylądowałam w małej wioseczce niedaleko Dali. Żeby zwołać wszystkich mieszkańców okolicznych chat, trzeba było wędrować kozimi ścieżkami pół dnia; nie było zwykłych dróg. Spałyśmy na stryszku, który robił za spichlerz - mościłyśmy sobie posłania w pastewnej kukurydzy. Która zresztą była nam głównym posiłkiem - w tamtych stronach w owych czasach prawie nie uprawiano ryżu.Uśmiechnęła się do wspomnień i spojrzała na świekra takim samym, wyrażającym bezradność spojrzeniem, jakim ja patrzę czasem na Jej syna...
Byłam już wtedy zaręczona; gdy napisałam do mojego starego, że głodujemy, on przysłał mi paczkę. Wiesz, był już dawno po studiach i dobrze zarabiał, więc było go stać. Rok po studiach miał pensję wyższą niż robotnik z dwudziestoletnim stażem. Zarabiał prawie pięćdziesiąt yuanów miesięcznie, a w tamtych czasach było to sporo pieniędzy - jajko kosztowało zaledwie 3 grosze, wyobrażasz sobie? W dodatku często jeździł w podróże służbowe, a w delegacji zarabiał jeszcze więcej. Właśnie z Szanghaju przysłał mi paczkę na wieść, że głoduję.
Przysłał pudełko czekoladek...
O, powszechnik kulturowy! :D
OdpowiedzUsuńa ewolucja jest kłamstwem! :)
UsuńPałką? Dobrze, że nie belką.
OdpowiedzUsuń:D
Usuń