2015-05-18

ech, te chłopy...

Uwielbiam mojego męża pasjami. Jest wspaniały, świetnie się dogadujemy na milionie płaszczyzn, nie zamieniłabym go na żadnego innego, ale jak czasami coś strzeli, to naprawdę dziwię się, że jakiekolwiek stworzenie posiadające mózg może wpaść na taką głupotę.
Co śmieszniejszymi wpadkami dzielę się ze... świekrą. Odkąd na pytanie "co powinnam zrobić, kiedy Twój syn mnie wkurza?" odpowiedziała "lej przez łeb. Pałką", wiem, że jest ok, więc się z nią dzielę śmiesznostkami z naszego życia. No i ostatnio, kiedy znów coś tam opowiadałam, zamyśliła się i mówi - cóż, geny.
Strzygę uszami i czekam na opowieść.
Pamiętasz, jak Ci opowiadałam, jak to studenci zostali powysyłani na wieś, żeby krzewić wiedzę o cudzie socjalizmu wśród prostego ludu? Ja wylądowałam w małej wioseczce niedaleko Dali. Żeby zwołać wszystkich mieszkańców okolicznych chat, trzeba było wędrować kozimi ścieżkami pół dnia; nie było zwykłych dróg. Spałyśmy na stryszku, który robił za spichlerz - mościłyśmy sobie posłania w pastewnej kukurydzy. Która zresztą była nam głównym posiłkiem - w tamtych stronach w owych czasach prawie nie uprawiano ryżu.
Byłam już wtedy zaręczona; gdy napisałam do mojego starego, że głodujemy, on przysłał mi paczkę. Wiesz, był już dawno po studiach i dobrze zarabiał, więc było go stać. Rok po studiach miał pensję wyższą niż robotnik z dwudziestoletnim stażem. Zarabiał prawie pięćdziesiąt yuanów miesięcznie, a w tamtych czasach było to sporo pieniędzy - jajko kosztowało zaledwie 3 grosze, wyobrażasz sobie? W dodatku często jeździł w podróże służbowe, a w delegacji zarabiał jeszcze więcej. Właśnie z Szanghaju przysłał mi paczkę na wieść, że głoduję.
Przysłał pudełko czekoladek...
Uśmiechnęła się do wspomnień i spojrzała na świekra takim samym, wyrażającym bezradność spojrzeniem, jakim ja patrzę czasem na Jej syna...

4 komentarze:

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.