Nigdy nie dorosnę. Zwłaszcza w Chinach. Tutaj nikogo nie dziwi i nie śmieszy to, że dorosłe kobity ganiają ubrane w kokardki i falbanki plus Hello Kitty i myszobuty. Nikt nie naśmiewa się ze starszych pań w adidasach.
Całe liceum ubierałam się w sterane dżinsy i porozciągane swetry. Na studiach ubierałam się szaro i niewyróżniająco. A potem pojechałam na Tajwan, odkryłam kolory i się zaczęło. Zaczęłam po szmateksach kupować spodnie, które wyglądały, jakby ktoś na nie zwymiotował różowym drinkiem, bluzki z cekinami wyszytymi w kształcie trupiej czaszki i inne takie. Oczywiście, garsonki, elegancja-francja i buty na obcasie też były. Ale najbardziej cieszyło mnie zakładanie na siebie rzeczy, przez które ludzie się za mną na ulicy oglądali.
I tak już zostanie, podejrzewam...
o rany! ale fantastyczne! ja chcę takie myszobuty!
OdpowiedzUsuńzastanawiam się, czy z tyłu mają ogonki ;)
OdpowiedzUsuń@Martyna: to byłby dobry pomysł na biznes - kosztują zaledwie 19 yuanów.
OdpowiedzUsuń@Barbara: nie mają. Z jednej strony to okropne niedopatrzenie, z drugiej - chyba tak jest bezpieczniej...;)
eee klapek z głową pandy nie pobijesz :P :)
OdpowiedzUsuńi nie zamierzam ;)
OdpowiedzUsuńKotobuty też są?
OdpowiedzUsuńno pewnie!
Usuń