2021-03-01

cytrusy 柑橘属

We Francji trwa jeszcze Święto Cytryny, więc i Unia Azjatycka, czyli japonia-info.pl, enesaj.pl i ja zasypią Was cytrusami. O wszystkich nie napiszę, ale podzielę się kilkoma językowymi odkryciami.

Najpopularniejsze cytrusy to u nas:

柚 yòu - pomelo 

枸櫞 [枸橼] jǔyuán - cytron, ze szczególnym uwzględnieniem 佛手柑 Fóshǒugān czyli cytrona palczastego, tzw. dłoni Buddy

Nazwa cytronu jest fascynująca, ponieważ 櫞 [橼] yuán to zbiorcza nazwa cytrusów, ale potocznie mówi się o nich tak, jak w tytule. Z kolei 枸 to syczuańska odmiana osiki, a kiedy się ją wymawia gǒu, nagle staje się częścią nazwy kolcowoju 枸杞 gǒuqǐ, zwanego u nas także goji. Z tego właśnie dziwacznego połączenia powstał cytron... 

Idźmy dalej. Są oczywiście 

橘, pisane też 桔 jú, czyli mandarynki, oczywiście z kantońską mandarynką cukrową 砂糖橘 na czele. 

金柑 jīngān - kumkwaty, czyli dosłownie złote tangerynki. 

橙 chéng - pomarańcze z pomarańczami krwistymi 血橙 i lokalnymi odmianami typu pomarańczy pana Chu na czele. 

葡萄柚 pútáoyòu to grejpfrut. Dosłownie: grape-pomelo czyli winogronowe pomelo. Niestety, sprawę utrudnia to, że bywa również nazywany 香櫞 [香橼] xiāngyuán - pachnącym cytrusem 

Moim wielkim odkryciem są tangerynki. Nie wiedziałam nawet, że poza mandarynkami istnieją jakieś inne cytrusy o obieralnej bez noża skórce. Teraz jednak 柑 gān czyli tangerynki na stałe weszły do mojego jadłospisu. Najczęściej spotykam się z odmianami 椪柑 pènggān - ponkan, 蜜柑 mìgān - tangerynką miodową, którą w Polsce nazywa się mandarynką (!) Satsuma oraz 沃柑 wògān czyli, tłumacząc dosłownie, żyzną tangerynkę, w Kunmingu wyjątkowo popularną. 

檸檬 [柠檬] níngméng czyli cytryna ustępuje popularnością limonkom 青柠檬 - "zielonym cytrynom". 

No dobrze. Mamy więc kilka znaków cytrusowych. I kiedy nam się wydaje, że już wszystko wiemy, trafiamy nagle na perełki typu: 

山柑 - dosłownie górskie tangerynki, czyli... kapary. No dobrze. Milczymy przez chwilę, dziwiąc się chińskiej logice. No ale - mamy kapary. I wtedy trafiamy na 

野香橼花 - dosłownie kwiaty dzikiego grejpfruta czyli... kapary Bodiniera. Takie nasze, lokalne, których w sezonie pełno na Górze Yuantong.

Tak tak. Kocham chiński. Ale czasem... czasem go po prostu nie znoszę.

Tutaj poczytacie o japońskich cytrusach, a tutaj o uzbeckich cytrynach.

4 komentarze:

  1. Logika językowa bywa czasem niesamowita :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Po tym, jak się dowiedziałam, że cytrynę można skrzyżować z pieprzem, nawet te kapary mnie nie zdziwią :)

    OdpowiedzUsuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.