Dziś Światowy Dzień Mycia Rąk. Z tej okazji Unia Azjatycka, czyli
japonia-info.pl i ja, przygotowała dla Was bardzo higieniczne wpisy. Ja opowiem Wam o pewnym naturalnym detergencie.
Glediczja chińska, zwana również chińską akacją miodową, to roślina wywodząca się - jak się łatwo domyślić - z Chin. Znana jest tutaj jako 皂莢 [皂荚] zàojiá czyli dosłownie mydlany strąk lub 皂角 zàojiǎo - dosłownie mydlany rożek. Dawniej istniał również znak, który podkreślał, że roślina ta jest drzewem: 梍 zào, jednak obecnie się go nie używa. Ma niewysokie wymagania glebowe, lubi słońce, ale wytrzymuje i cień, i mróz, byle tylko miała dużo wody. Zwykle dorasta do około dziesięciu metrów, ale najwyższe osobniki potrafią być nawet trzy razy wyższe.
Mają szorstką, ciemną korę i takież strąki, w których kryje się skarb - czyli saponiny, dzięki którym można nimi prać lub myć po wcześniejszej obróbce - należy wygotować sok. Dodatko jest to roślina lecznicza: zarówno owoce, jak i ciernie, liście, nasiona oraz kora są wykorzystywane w chińskiej tradycyjnej medycynie - głównie na czyraki, narośla, guzy itp, ale też na odrobaczanie. Ostatnie badania faktycznie wykazały silne działanie antybakteryjne i antywirusowe, więc przed glediczją świetlana przyszłość. No i jeszcze owoce, czyli 皂角米
można spożywać, tak dla zdrowotności, jak i dla smaku - strąki i nasiona są użytkowane tak jak znane nam rośliny strączkowe. Stanowią również świetną paszę dla zwierząt hodowlanych. Te wszystkie właściwości jednak są zupełnie pomijane w innych krajach, do których glediczja zawędrowała przede wszystkim jako roślina ozdobna. A w samych Chinach jest używana przede wszystkim jako źródło świetnego, naturalnego detergentu. Bardzo są tu popularne glediczjowe szmapony:
To nie jest tylko ciekawostka z eko-sreko sklepów dla milenialsów. W sezonie można na targu trafić nawet na takie chałupniczej produkcji:
Spróbowalibyście? Ja kupiłam wersję wzbogaconą sokiem imbirowym i innymi ziołami, które mają nie tylko chronić i myć włosy, ale również zapewniać im czarną barwę. A że zaczęłam ostatnio mocno siwieć - szampon jest jak znalazł! No i dzięki imbirowi pięknie pachnie.
Tutaj możecie poczytać o tym, od kiedy Japończycy stali się czyściochami.
I to się tak po prostu wygotowuje w wodzie, czy potrzebne są poważniejsze zabiegi, żeby wydobyć te saponiny?
OdpowiedzUsuńWystarczy dłuuuuuugie namaczanie, a potem dłuuuuuugie gotowanie na małym ogniu z ciągłym mieszaniem. Chińskie strony z kosmetycznymi DIY doradzają wręcz, żeby mieszać bardzo delikatnie, bo inaczej będzie się za bardzo pienić (czyli nasze saponiny będą w robocie).
UsuńOooo, kurcze, skarb, pani, skarb! U nas glediczję rzadko się spotyka, bo to taki egzotyczny import. Jedna na pewno rośnie w parku przy pałacu w Jabłonnie, ale i w innych miejscach widziałam te wielkie strąki. A ja mydlara jestem, domowe mydło jest cudowne dla skóry, a jeśli się do niego różnych ziółek i saponin doda - miodzio! Ciekawa jestem, kiedy oni te strąki zbierają, bo do takich informacji pewnie będzie mi trudno dotrzeć. Ale może u Różańskiego - kto wie. Ludzie sadzą przy domach różne nietypowe rzeczy, a potem się okazuje, że to nie tylko ładnie wygląda, ale i pożyteczne bywa.
OdpowiedzUsuńU nas właśnie trwa sezon, więc teraz się strąki zbiera :)
Usuń