O czymś takim myślę, gdy chcę opowiadań o Chinach.
To znaczy: chcę każdych opowiadań o Chinach, ale bardzo lubię, gdy są uniwersalne i mogę się identyfikować z bohaterami. Tylko... znów ostrzegam - nie czytajcie, jeśli źle się czujecie i zastanawiacie się nad sensem życia. Yiyun Li pokaże Wam prostą drogę do depresji.
A jednak jest w tej samotności i smutku jakaś magia, która sprawia, że te opowiadania zostają w pamięci. Łapię się na tym, że choć to fikcja literacka, pytam samą siebie: czy to się wydarzyło?
Polecam.
A recenzję, z którą się zgadzam, znajdziecie tutaj.
PS. Tytuł jest nawiązaniem do chińskiego idiomu 金童玉女 jīntóngyùnǚ czyli dosłownie "złoty chłopiec, jadeitowe dziewczę". W tradycji taoistycznej nazywało się tak piękną młodzież, usługującą Nieśmiertelnym w ich siedzibie. Później zaczęto tak nazywać młodzież praktykującą taoizm, a jeszcze później - niewinnych chłopców i dziewczęta, bez względu na przynależność religijną. Dziś najczęściej używa się tego sformułowania do opisu pięknej pary czy też pięknej pary młodej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.