2017-11-10

intruzi

Tajfuniątko już bardzo ładnie śpi. O ósmej kąpiel, potem książeczka, kołysanka, "umilacz" i - w kimono. Zazwyczaj przed dziewiątą jest już małym, ciepłym tobołkiem, nie reagującym na próby przenoszenia czy nasz przytłumiony śmiech. Kiedy się dobrze uda, śpi tak do rana. Jeśli się nie uda, w środku nocy mam przerwę na przytulenie malucha, który NATENTYCHMIAST MUSI do mamy. Takie noce zdarzają się coraz rzadziej, ale się zdarzają. Staram się wtedy przymknąć oczy i uszy i nie wybijać się ze snu, nawet jeśli muszę siedzieć w fotelu z tobołkiem na ręku. Czasem się udaje.
A czasem nagle słyszę szelest. Nie. Szelesty. Nieregularne, ale zbyt wyraźne, by były tylko omamem słuchowym. Czy to morderca? Złodziej? Czy tylko karaluch? E, nie, na karaluchy trochę za głośno. Wyraźnie słyszę, jak coś szeleści, ale czym? W foliówkach jest zapakowane szczelnie jedzenie - owoce, orzechy, suszone owoce...
Mam ochotę się zerwać, wbiec do salonu i zapalić wszystkie światła, by zobaczyć, co/kto tu broi. Jednocześnie boję się, że zobaczę coś, czego bardzo nie chciałabym ujrzeć - np. wielkiego, agresywnego szczura albo jadowitego pająka czy węża. Modlę się, żeby to wszystko był wytwór mojej chorej wyobraźni.
Następnego dnia rano widać dokładnie, że intruz połakomił się na ciasteczka księżycowe z szynką i resztkę krakersów. ZB w całym salonie rozstawia pułapki - takie, że ewentualne myszy czy szczury musiałyby się przylepić i nie dałyby rady uciec. Nawet się nie zastanawiamy, którędy dziadostwo wlazło. Mogło przez kanalizację, przez niedomknięte okno, przez uchylone drzwi, gdy w domu panował rozgardiasz. Nie ma sensu się spierać o to, czyja to wina, że mamy na utrzymaniu jakieś tajemnicze zwierzę.
Kolejna noc z przymusową pobudką. Żadnych odgłosów. Łapki też puste. Może to był jednorazowy mysi wybryk?
Trzecia noc, równie niespokojna. Początkowo cisza jak makiem zasiał, ale po chwili coś znów trzeszczy i szeleści. Zadowolona, że łapek jest dużo i na pewno złapiemy wroga, idę spokojnie spać.
A rano - pułapki puste. Czyżbym sobie wymyśliła wizytę? Ależ nie! Na jednej z pułapek wyraźnie widać odbitą łapkę. Duża coś ta łapka. Znów oblewa mnie zimny pot. Cóż to za zwierzę i gdzie się kryje? Przeszukuję jeszcze raz mieszkanie. To tylko 45 metrów, gdzie, u licha, mógł się podziać złodziej?!
Kolejne dwa dni nie przynoszą zmian. Wiemy, że dziki gość buszuje, ale nie wiemy, co to, ani gdzie się podziewa za dnia. Nie zostawiamy na zewnątrz żadnego jedzenia, ale to nie chroni pokoju przed szczegółową penetracją.
Tamtego dnia zaczęło lać. Zrobiło się zimno. Podjęłam męską decyzję - zamiast zasłaniać okna specjalną metalową siatką chroniącą przed komarami i innymi owadami, trzeba je zacząć wieczorem zamykać. Podchodzę do okna w drugim pokoju, a tam - cały zewnętrzny parapet w bobkach. I resztkach żarcia.
No i - siatka. Nie widzę uszkodzeń. Ale kiedy dotykam, okazuje się, że cały dół jest urwany i zwisa z ramy zamiast być napięty.
Wiele razy już wspominałam, że nie znoszę wiewiórek, prawda? Teraz nienawidzę ich jeszcze bardziej.
Posprzątane, siatka wymieniona, na wszelki wypadek na noc zamykamy okna. I gdy się już wydaje, że tę wojnę wygraliśmy, okazuje się, że... gaz ucieka.
Tak. Skubańce w akcie zemsty przegryzły rurkę doprowadzającą gaz do naszej kuchenki...
Jak złapię, to oskalpuję i wsadzę do garnka, po yijsku. Howgh!

6 komentarzy:

  1. To jest wiewiórka? Wygląda jak spasiony szczur!

    OdpowiedzUsuń
  2. A spryciula. To mówisz, że one się Wam do domów? Muszą mieć bardzo źle w naturze, skoro muszą pchać się do ludzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W naturze mają wszystko, czego im trzeba. Ale w okolicznych parkach ludzie je ciągle dokarmiają, więc te się ludzi nie boją i kombinują, jak mieć łatwiejsze życie - objadając mnie z zapasów na przykład...

      Usuń
  3. Wow nie przypuszczałam że to taki szkodnik i złośliwe zwierzątko. No ale w sumie fakt, co to dla niej taki kabel jak sobie świetnie radzi z orzechami - może powinnaś jednak wybudować w ogrodzie dla niej karmnik, może odpowiednio karmione jak zwierzątka domowe nie będą się zakradac do domu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale ja mieszkam w mieszkaniu w bloku, na drugim piętrze...

      Usuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.