Cudem tym poczęstowała mnie świekra. Pan i Władca twierdzi, że od dzieciństwa ich nie jadł, bo mama mówiła, że za dużo roboty. Patrzy na mnie z wyrzutem i mówi - no tak, mojej własnej matce nie chce się zrobić tego dla mnie, ale dla Ciebie to już tak... A ja odpowiadam - widocznie mnie bardziej lubi :P
Składniki:
*zmielone lub drobno posiekane mięso kurczacze
*tofu – powinno być go tyle samo, co mięsa
*spora łycha rozciapanego imbiru
*do dosmaczenia: pieprz, sól, ewentualnie papryka
*ewentualnie jajko bądź mąka - do poprawienia konsystencji
*rosół
*kiełki fasoli mung względnie marchewka, kapusta czy inny dodatek do rosołu
Wykonanie:
1.Przygotować tofu: wsadzić je do wody i poczekać, aż zmięknie, do stanu, w którym palcami będzie można je rozrobić na papkę.
2.Zacząć gotować rosół – w trakcie, gdy on sobie będzie pyrkał, my zrobimy pulpeciki.
3.Dołożyć papkę tofu do mielonego mięsa.
4.Dodać przyprawy: imbir, pieprz i sól, wymieszać.5.Do gotującego rosołu dodać warzywa, które lubimy w rosole – w naszym wypadku były to kiełki fasoli i posiekana kapusta, ale bywa dodawana również marchewka, cebulka, co kto lubi.
6.Formować z farszu kulki wielkości piąstki i wsadzać je do wrzącej wody. To prawdziwy test dla konsystencji – jeśli się rozpadają, to są albo za suche i trzeba dodać jajko, albo za mokre i trzeba dodać mąki.
7.Gotować na małym ogniu (ale tak, żeby cały czas woda była bliska wrzenia) przez 10 minut. Wystarcza, żeby zniesurowić kurczaka.
8.Można sprawdzić smak zupy i ją dosmaczyć, ale zazwyczaj mocno imbirowe kulki wystarczają by nadać smak.
Uwagi:
*Jeśli się kulki wsadza do wrzątku, zazwyczaj nie tworzą się szumowiny, ale w razie czego lepiej mieć łyżkę pod ręką i paskudztwo zdjąć.
*W zależności od ilości farszu, gotujemy kulki na raz, albo na kilka razy – zupie to w niczym nie zaszkodzi, wręcz przeciwnie :)
*Taki rosołek jest dobry przede wszystkim na przeziębienie, świetnie zaspokaja pragnienie, jest lekkostrawny i, mimo sporej zawartości imbiru, odpowiedni jest nawet dla osób cierpiących na zbyt duże wewnętrzne gorąco. Oprócz tego jest po prostu przepyszny, a i zrobić nietrudno.
*Oczywiście, można zastąpić kurczaka innym mięsem. Wpłynie to na czas gotowania i smak zupy, moim zdaniem raczej niekorzystnie. Tym niemniej, jeśli nie mamy co zrobić z resztką mielonego mięsa, to jest dobra opcja.
*Istnieje bardzo dużo wersji. W niektórych mięso jest doprawiane sosem sojowym czy nawet ostrygowym. W niektórych mięso zastąpione jest ziemniakami. W niektórych zamiast kurczaka są krewetki. Mnie wersja podstawowa smakuje na tyle, że na razie nie eksperymentuję z innymi :)
imbir! kocham imbir! już się cieszę na moją wycieczkę i jak potwornie żałuję, że na tak krótko jadę...
OdpowiedzUsuńw przyszły weekend spróbuję to w domu poczynić :)
przyjedź i się zgłoś, to Cię na dobrą kolację zabiorę :)
OdpowiedzUsuńKtóre doufu? tego do zupy imho nie trzeba moczyć, ale może jest za mokre?
OdpowiedzUsuńA poza tym... jakby je tak do miso? :) (przywieźć dobre miso? :D )
no właśnie ma być normalne tofu a nie to półpłynne, galaretowate - chociaż oczywiście można je dać i potem zagęszczać mąką. Generalnie każde niewędzone i niepieczone tofu się nada - trzeba tylko zadbać o konsystencję.
OdpowiedzUsuńMiso... TAK!
Ach, to jak z bulka tarta - ususzyc, namoczyc :)
OdpowiedzUsuńDobra, miso - dopisalam. Wakame i dashi pewnie tez, co? :D
(a co, wlasnie sobie gotuje :P)
dashi tak. Wakame niekoniecznie, dla mnie wszystkie glony smakuja tak samo ;)
OdpowiedzUsuńGotuj, gotuj. I tyj :P
Od wody z miso, wakame i tofu? Ha, ha! :P
OdpowiedzUsuń