Uwielbiam porcelanę. W ogóle glina, kamień, wszystko, co nie jest szkłem, to moje ukochane naczynia. Szkło akceptuję, bo przez nie lepiej widać, ale to tę resztę kocham.
W domu mieliśmy od zawsze chińskie miseczki plus łyżki z płaskim dnem. Oczywiście, były biało-niebieskie (tzw. 青花瓷 czyt. cinhuacy). Oczywiście były ryżowe. Przecież takie są najbardziej chińskie, prawda?
Mój Pan i Władca posiadał tylko kilka biało-niebieskich talerzyków w kwiaty i dwie duże biało-niebieskie miski ryżowe w smoki. Kwiaty i smoki - ulubione tematy chińskie, biel i kobalt - tradycyjne kolory chińskie, małe prześwity w kształcie ryżu służące ozdobie - chińskość nad chińskościami. Do tego dokupiłam miseczki do ryżu w smoki, ryżowe oczywiście, a od ZB dostałam cudowne talerze z przykrywkami,które można postawić jedna na drugiej, co oszczędza miejsce, a dzięki przykrywkom żarcie nie stygnie aż tak szybko. Oczywiście w kwiaty i oczywiście też z ryżowej porcelany.Na wszystkich jest wyraźnie, dużymi znakami napisane (jeszcze przed szkliwieniem): Jingdezhen 景德鎮. Ma to być dowód na to, że powstały w najsłynniejszej chińskiej miejscowości "porcelanowej", w stolicy porcelany, czyli właśnie w Jingdezhen. To właśnie tam od wieków powstaje biała jak śnieg porcelana z niebieskimi wzorami. Ten niebieski to taka chińska tradycja...
Ekhm.
No właśnie.
Porcelana była biała. Różna zresztą. Zanim jednak Chińczycy nauczyli się eksploatować złoża kobaltu (dopiero w XVI wieku!), sprowadzali ten cenny materiał z... Iranu/Persji, gdzie wyroby ceramiczne ozdabiano w ten sposób od wieków. Stąd zresztą, zanim zaczęli wymyślać własne wzory, na porcelanie często pojawiały się wzory muzułmańskie, włącznie z arabskimi napisami.
Jingdezhen w prowincji Jiangxi nie było bynajmniej pierwszym miejscem, w którym wykorzystano zdobienie kobaltem; znacznie wcześniej zaczęli to robić Chińczycy w Henanie, czyli całkiem daleko. Oni jednak nie potrafili wypalać porcelany - albo ich glina była niewystarczająco dobra. Tak więc wytwarzaniem białej PORCELANY w niebieskie wzory zajęło się Jingdezhen, od XIV wieku zajmujące się tym już na naprawdę dużą skalę. I zaczęli wyrabiać porcelanę ryżową, zapiekając ziarenka ryżu w porcelanie...
Ekhm. Nie.
Po pierwsze, ona się tylko nazywa ryżowa. Tak naprawdę robi się ją w ten sposób: gotowe naczynie przed wypieczeniem nakłuwa się ostrym narzędziem, po czym wstępnie wypieka (to nie jest jeszcze porcelana, tylko tzw. biskwit). Ten wyrób się glazuruje; podczas kolejnego wypiekania, w znacznie wyższej temperaturze, glazura wpada do dziurek zasklepiając je i tworząc półprzezroczyste "okienka".
Po drugie, wcale nie Chińczycy wpadli na to, żeby takie dziurki robić. Dziurki u Chińczyków pojawiły się bowiem dopiero pod koniec XVIII wieku, natomiast już pod koniec pierwszego tysiąclecia naszej ery były doskonale znane Persom. Persowie wprawdzie nie wytwarzali porcelany, tylko kamionkę, ale technika była właśnie taka: dziurki w ściankach, wstępne pieczenie, glazura i końcowe wypiekanie. My zaś znamy tę technikę jako chińską i jako ryżową tylko dlatego, że to porcelana nas bardziej ujęła niż kamionka - kamionkę mieliśmy swoją i nie musieliśmy importować, a otworki są zbliżone kształtem do ziarenek ryżu.
Tak więc najbardziej znane chińskie kolory nie są chińskie i najbardziej znana chińska technika zdobnicza też nie jest chińska.
Moje miseczki są jednakowoż chińskie. Ale co do ich pochodzenia ze "stolicy porcelany" mam spore wątpliwości...
Śliczna porcelana...czytająć ten wpis naszła mnie myśl ze może mojej żonie na prezencik kupię takie naczynka,bo ostatnio to byl problem co jej kupic na urodzińki...Może to dobry pomysł...pozdrawiam .
OdpowiedzUsuń:) Dobra porcelana nie jest zła; my korzystamy z niej niemal bez przerwy :)
OdpowiedzUsuń