O jednej z najbardziej tradycyjnych przekąsek, bakłażanowych "dża", już kiedyś pisałam. Czas na drugi kunmiński hit wszechczasów. Jest to marynowany czosnek chiński. I nie mówię tu o trującym czosnku z Chin, wypierającym rodzimą produkcję, o którym pisały autorytety typu Fakt. Mówię o czymś, co wabi się po łacinie "Allium chinense", czyli właśnie chiński czosnek, który jest bliskim kuzynem czosnku askalońskiego, czyli szalotki. Różnie go w anglojęzycznym światku nazywają: chińska cebula, chińska szalotka, japońska szalotka, orientalna cebula. Zawsze jednak chodzi o tę samą roślinę - jadalną dziką cebulkę o delikatnym smaku czosnku. Mnie najbardziej do gustu przypadła nazwa "chińska szalotka" i jej też będę używać.
Pochodząca z południowych Chin szalotka zawojowała wiele innych państw azjatyckich - jest szalenie popularna w Kambodży, Wietnamie, Japonii, Indonezji, Korei, Laosie, Malezji, Birmie, Singapurze i Tajlandii. Ba! Dotarła nawet na Kubę i Hawaje... Nie dziwię się wcale. Jest delikatna i chrupiąca, a przede wszystkim idealnie nadaje się zarówno na pikle, jak i na przystawkę. W Wietnamie miałam ją okazję spożywać z okazji Nowego Roku, w Japonii podaje się ją podobno m.in. do sushi i curry, jednak moim zdecydowanym faworytem jest ta yunnańska, marynowana w paprykowym sosie. Yunnańczycy jedzą ją chętnie - nie tylko ze względu na konsystencję i smak, ale również na poprawę trawienia, krążenia i innych takich. Jest bardzo zdrowa, pod warunkiem, że nie łączymy jej z wołowiną. Nie należy jej także spożywać w razie gorączki - podobno jest zbyt ciepła wewnętrznie...
Marynować ją można na kilka sposobów - na kwaśno, na słodko, na ostro. W Yunnanie raczej na ostro - z pastą chilli bądź po prostu z posiekanym i zasolonym chilli.
Można na przykład tak: przygotować
*szalotki chińskie
*sól
*olej sezamowy
*olej o smaku pieprzu syczuańskiego bądź sam pieprz
*sos sojowy jasny
*chilli w dowolnej postaci
*cukier
Wykonanie:
1) Z szalotki usunąć pędy i łodygi, zostawiając same cebulki. Umyć.
2) Pokroić, albo i zostawić w całości.
3) Solidnie posolić i zostawić na minimum pół godziny.
4) Umyć przegotowaną wodą, osuszyć.
5) W miseczce wymieszać składniki marynaty. Wypaćkać w niej szalotki z każdej strony.
6) Gotowe można spożywać od razu bądź przechowywać w lodówce nawet kilka miesięcy.
Tak jedzą m.in. w Guizhou, Hunanie i Yunnanie. Ściśle yunnańska jest inna wersja, nazywana "chilli o smaku szalotki". Dla kunmińczyków najważniejsza jest w tym papryka, ale ja wolę samą szalotkę.
Składniki:
*chilli, posiekane drobno, wraz z pestkami
*szalotka, posiekana równie drobno, jeśli chcemy uzyskać pastę, albo w całości, jeśli po prostu chcemy zamarynować szalotkę.
*mączka sojowa albo kukurydziana
*ewentualnie można dodać grzyby (w Kunmingu dodawana jest chropiatka)
*dowolne dodatki - np. olej sezamowy, sos sojowy
Wykonanie:
Po wymieszaniu składników wsadzić do kamionkowego gara, żeby się kisiło.
Kiedy się ukisi, jest idealnym dodatkiem do ostrych sosów, mięsa. Można taką pastą przyprawić mięso, można wykorzystać w dipach, a można, jak ja, wyżerać samą szalotkę, paprykę zostawiając Panu i Władcy.
Nie jestem pewna czy to te same szalotki, ale wiem że to dostępne w HK lubię bardzo jeść. Natomiast nie lubię bardzo i obierać, bo to upierdliwa robota jest ;)
OdpowiedzUsuńA niech Cie paw kopnie! Zaczelam trawic zoladek!
OdpowiedzUsuń:D Jeśli te Twoje mają skórkę jak zwykła cebula i trzeba obierać, to to nie są te same. Nasze to szalotki dla leniwych :)
OdpowiedzUsuń