No bo niby na co innego mogłam zabrać Satoshiego, kiedy mnie tu nawiedził? Przecież to najważniejsza potrawa w Yunnanie, Chińczycy ją jedzą na śniadanie, obiad i kolację... Poza tym, mówiąc szczerze, ja też się już przyzwyczaiłam do tego smaku, a już u braci Jiangów misieny (jak to na nie mówimy, zgrabnie odmienijąc po polsku chińskie brzmienie) są naprawdę przepyszne - pod jednym warunkiem: NIE WOLNO kupować najdroższych (jedna miska 70 kuajów), bo nie są warte swej ceny i nie są autentyczne. Co z tego, że w środku są kraby i inne kawiory, skoro smak jest ....tego.... no... no właśnie. Lepiej kupić takie miska za 15/18 yuanów i cieszyć się wołowiną, kurczakiem i PRAWDZIWYM smakiem misienów. W porze lunchu owa jadłodajnia jest wypełniona po brzegi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.