To nieprawda, że Chińczycy nie okazują sobie nawzajem romantycznych uczuć w miejscach publicznych. I nie mówię tu o zamerykanizowanych nastolatkach, którzy oczywiście obściskują się gdzie popadnie o dowolnych porach. Pewnego pięknego dnia udało mi się uchwycić taką scenkę:
Staruszkowie spacerowali trzymając się za ręce; oczywiście nie wytrzymałam i się zbliżyłam, żeby podsłuchać. Żartowali z siebie nawzajem, prawili słodkie słówka, a gdy ich minęłam, zobaczyłam, jak im oczy błyszczą.
Od dziś też się nie zamierzam w tych Chinach krępować: będę publicznie okazywać swojemu miłemu uczucie.... ekhm.... to znaczy, jak tylko znajdę jakiegoś (chociaż trochę) miłego...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.