Dawno, dawno temu żył sobie w Meishan słynny poeta Su Shi. Wstawał rano, przyglądał się pięknemu krajobrazowi i strzelał wierszyk. Wiersze były różne - smutne, wesołe, pełne patosu... Te najweselsze pisał, gdy obżerał się smoczooczymi ciasteczkami.
No dobra. To żadna prawda objawiona, to tylko moja idée fixe, że ludzie są szczęśliwi tylko, jeśli jedzą pyszności. A do niewątpliwych pyszności trzeba zaliczyć smoczoocze ciasteczka, czyli właśnie przekąskę z Meishan. Są to takie niby francuskie ciastka, utoczone na kształt... no, smoczego oka. Okrągłe znaczy. I duże, większe niż ludzkie. Czasem ze źrenicą z kandyzowanej wisienki... Chrupiące, aromatyczne, pyszne! W dodatku faktycznie powstały za czasów dynastii Song, czyli Su Shi teoretycznie mógł się nimi obżerać. Ja bym się obżerała - pyszność sporządzona z mąki, pasty sezamowej, smalcu i cukru jest wprost uzależniająca. Jeśli kiedyś odwiedzicie Syczuan - jest to przekąska, którą trzeba zjeść. Oczywiście - najlepiej w Meishan, ale my natknęliśmy się na smoczoocze ciasteczka w miasteczku przy Strumieniu Żółtego Smoka.
Może stać się ciasteczkiem z puszki, do której każdy zagląda, tylko nie ma kto do niej wsypywać gotowych produktów :-))))
OdpowiedzUsuńCzy pasta Tahini będzie OK, bo ja bez przepisu, to ani rusz...
pewnie będzie ok, ale niestety przepisem nie wspomogę, bo te internetowe różnią się od siebie wzajemnie jak noc i dzień, a ja nie wiem, który jest właściwy...
UsuńEch, bo ja właśnie na jakiś przepis liczyłam:-)
OdpowiedzUsuńkiedyś przezwyciężę głęboką niechęć do ciast francuskich i nauczę się je robić, obiecuję! Wtedy będą na takie ciasta przepisy :)
Usuń