Od dawna chciałam się wybrać do tego muzeum. Przyćmione sławą Muzeum Yunnańskiego, jakoś nigdy nie znajdowało się na szczycie kunmińskiej bucket list. Zwłaszcza, że poszłam parę razy - raz było zamknięte, raz był remont... Zniechęciłam się.
Z pomocą przyszła wizyta - gości trzeba powłóczyć po muzeach i innych takich, a przy okazji można samej się troszku odchamić.
Zbiory reliktów baaaardzo dawnej przeszłości są tam dość skromne, ale ładnie wyeksponowane i w sumie dość dobrze opisane. Są mapki, na których ładnie pokazano, co gdzie wydobyto i kiedy. Przy okazji jest parę słów o tradycyjnych sztukach Yunnanu - ozdoby, ceramika, wachlarze - wszystko ukazane na ładnie zarysowanym tle historycznym. W sumie - po prostu miła wycieczka, takie solidne dwie godzinki łazikowania i pstrykania zdjęć.
Nie spodziewałam się jednak, że na policzek spłynie mi łza wzruszenia. W muzeum w Kunmingu? W życiu!
A jednak.
Od jakiegoś czasu jedną ze stałych ekspozycji muzeum jest wystawa dotycząca Latających Tygrysów, czyli amerykańskich żołnierzy, którzy przylecieli do Birmy i południowo-zachodnich Chin walczyć z Japończykami i uczyć Chińczyków obsługi samolotów. Nie jednak sam fakt istnienia tej grupy tak mnie wzruszył, a... zdjęcie. Zrobiono bowiem wystawkę zdjęć pilotów, którzy w Kunmingu stacjonowali, a między nimi znajdował się jeden Polak.
Zazdroszczę mu trochę. Mógł oglądać to miasto jeszcze nietknięte wojną i komunizmem. Dla niego to pewnie była raczej umiarkowana frajda, ale... i tak mu zazdroszczę. Bujna wyobraźnia podsuwa mi obrazy Urbanowicza ścigającego japoński samolot gdzieś nad Jeziorem Dian, albo wracającego do bazy przy Grobli Szamana. Och, może to właśnie on wetknął kiedyś czekoladę w dziecięce rączki mojego świekra?
Z pomocą przyszła wizyta - gości trzeba powłóczyć po muzeach i innych takich, a przy okazji można samej się troszku odchamić.
Zbiory reliktów baaaardzo dawnej przeszłości są tam dość skromne, ale ładnie wyeksponowane i w sumie dość dobrze opisane. Są mapki, na których ładnie pokazano, co gdzie wydobyto i kiedy. Przy okazji jest parę słów o tradycyjnych sztukach Yunnanu - ozdoby, ceramika, wachlarze - wszystko ukazane na ładnie zarysowanym tle historycznym. W sumie - po prostu miła wycieczka, takie solidne dwie godzinki łazikowania i pstrykania zdjęć.
Nie spodziewałam się jednak, że na policzek spłynie mi łza wzruszenia. W muzeum w Kunmingu? W życiu!
A jednak.
Od jakiegoś czasu jedną ze stałych ekspozycji muzeum jest wystawa dotycząca Latających Tygrysów, czyli amerykańskich żołnierzy, którzy przylecieli do Birmy i południowo-zachodnich Chin walczyć z Japończykami i uczyć Chińczyków obsługi samolotów. Nie jednak sam fakt istnienia tej grupy tak mnie wzruszył, a... zdjęcie. Zrobiono bowiem wystawkę zdjęć pilotów, którzy w Kunmingu stacjonowali, a między nimi znajdował się jeden Polak.
Zazdroszczę mu trochę. Mógł oglądać to miasto jeszcze nietknięte wojną i komunizmem. Dla niego to pewnie była raczej umiarkowana frajda, ale... i tak mu zazdroszczę. Bujna wyobraźnia podsuwa mi obrazy Urbanowicza ścigającego japoński samolot gdzieś nad Jeziorem Dian, albo wracającego do bazy przy Grobli Szamana. Och, może to właśnie on wetknął kiedyś czekoladę w dziecięce rączki mojego świekra?
pamiątkowy talerz z podobiznami Chiang Kaj-Szeka z żoną. |
Jeśli przyjedziecie kiedyś do Kunmingu w deszcz i niepogodę, polecam Muzeum Kunmińskie z całego serca. Tutaj ich strona.
Adres: ul. Tuodong nr 93 (拓东路93号), bezpośredni dojazd autobusami: 109, 145, 1, 213, A1; wysiąść trzeba oczywiście na przystanku Muzeum Miejskie 市博物馆.
Adres: ul. Tuodong nr 93 (拓东路93号), bezpośredni dojazd autobusami: 109, 145, 1, 213, A1; wysiąść trzeba oczywiście na przystanku Muzeum Miejskie 市博物馆.
Wspaniale znowu zajrzeć na ten blog, niesamowicie zazdroszczę wiedzy na temat wszystkiego co azjatyckie, jak ja bym chciała się tam znaleźć choć na pięć minut...
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu poszukuję jakiegoś sprawdzonego przepisu na zupe ramen - w japońskiej knajpce jadam pyszną, ale chciałabym przyrządzić w domu. Szukałam na blogu, ale nie rzucił mi sie przepis w oczy. Mogę liczyć na pomoc z tym przepisem??
Azja <3 Korea moja miłość, tfu tzn Koreańczycy :D
Ja ramen robię na bazie tego przepisu: http://slodkokwasny.com/przepisy/domowy-ramen-czyli-zupa-z-noodlami/ , który zmieniam zgodnie z zasobami (mój ramen to idealna "zupa z resztek").
UsuńAleż z tego Urbanowicza był lotnik! Właśnie wyczytałam, ze ani jedna kula nawet nie dotkneła żadnego samolotu , którym latał! A nalatał się i nastrzelał.
OdpowiedzUsuńFajnie gdyby to właśnie on był człowiekiem z czekoladą...
:)
Usuń