W tym roku zima przyszła dopiero pod koniec lutego. Dokładnie: wczoraj. Zaczął padać śnieg. A że sypał całą noc, a rano zrobiło się jeszcze zimniej, dziś wszyscy kunmińczycy wylegli na zewnątrz, żeby cieszyć się śniegiem i lepić bałwany. Oczywiście - wliczając w to moją córkę i mojego męża, którzy śmiali się w głos, łapiąc językiem śnieżynki. Niemal cały dzień spędziliśmy na górze Yuantong. Ja - robiąc zdjęcia; ZB i Tajfuniątko urządzili zaś sobie wojnę na śnieżki i lepienie kolejnych bałwanów.
|
śnieg nie oszczędził kamelii w pełnym rozkwicie, ani pączkujących już jabłoni czy śliw...
|
|
nawet nie wiem, które z nich miało więcej radochy ;)
|
|
salwowaliśmy się ucieczką przed wojowniczo nastawionym Tajfuniątkiem
|
|
taki kadr. Kolory w ogóle nie zmienione
|
|
Tajfuniątko nic sobie nie robiło z poważnego wieku ojca swego ;)
|
|
swoją drogą, trzeba przyznać, że nieźle celuje - za każdym razem prosto w twarz
|
|
ćwiczenie na spostrzegawczość: kto znajdzie pawia?
|
|
przed restauracją, do której udaliśmy się na kolację, przywitała nas taka rodzinka :)
|
|
za to właśnie cudne ujęcie zapłacił ZB całą twarzą w śniegu :D
|
Cieszę się wszakże, że zima w Kunmingu trwa ledwie dwa dni. Wszyscy wiedzą, jak
trudno jest tu przetrwać zimę - bez porządnej izolacji, bez centralnego ogrzewania, bez sensownej temperatury w mieszkaniu czy w dowolnym innym budynku. Więc trzymam kciuki za to, żeby jutro chmury się rozeszły i żeby za dwa dni było już normalnie. Dobrze?
PS. Już następnego dnia wyszło słońce!
Rozwiązanie zagadki.
OdpowiedzUsuńSiedzi na płocie.
Nagrodę proszę wysłać pocztą.
Serdeczności dla Wszystkich
:D
Usuń