2022-02-21

nejtiw

Zapomniałam, jak jest po chińsku palma. No, miałam to na końcu języka, ale w końcu się poddałam i przeszukałam słownik w komórce. Była mi potrzebna w trakcie dyskusji. 棕櫚 [棕榈] zōnglǘ, no tak, oczywiście! Wypowiadam ją bardzo ostrożnie, starając się utrwalić sobie to brzmienie. Swoją drogą, to straszne, że nawet najmocniejsze utrwalenie nie pomaga na zawsze. Za parę lat znów będę nagle potrzebowała palmy i znów nie będę pamiętać, jak się ją wymawia. Wiem, że tak będzie - bo przecież nie pierwszy raz sprawdzam ten wyraz. Mówię więc interlokutorowi ostrożnie palmę na pierwszym i drugim tonie, a on najpierw udaje, że mnie nie rozumie, a potem powtarza te dwa wyrazy, zmieniając ton drugiego znaku na trzeci: zōnglǚ. Więc ja powtarzam właściwą wersję. A on: nie, nie zōnglǘ tylko zōnglǚ - kładzie mocny akcent na trzecim tonie. Mówię: nie masz racji. Właśnie sprawdziłam w słowniku. Drugi ton, wznoszący. Ale arogancki kutas oczywiście wie lepiej, bo jest nejtiwem, więc powtarza swoje i mówi - ten słownik najwyraźniej jest zły. 

Całe szczęście akurat miałam pod ręką słownik papierowy. Szukam, jednocześnie mówiąc - wiem, że mam rację; szkoda, że nie potrafisz się przyznać do błędu. On, wcielenie mizoginii łamanej przez udawane dżentelmeństwo doprawione mansplainingiem: dobrze, niech będzie jak chcesz - i powtarza po mnie właściwą wersję, oczywiście przesadnie, okraszając całość pobłażliwym uśmieszkiem mówiącym "nie chcę się kłócić, bo przecież ty i tak zawsze wiesz najlepiej". 

Jestem już solidnie wkurwiona (przepraszam za łacinę, ale naprawdę ciśnienie tak mi skoczyło, że trudno użyć innego sformułowania), kiedy odnajduję rzeczone słowo. Czarne na białym, w oficjalnym słowniku używanym przez wszystkich Chińczyków z kontynentu. Podaję mu słownik.

Patrzę z ironią. Czekam. 

"To jakieś dziwne. Anyway..." - i próbuje zacząć rozmowę na inny temat. Zażądałam przeprosin. Wybuchła kłótnia. Dużo gorzkich słów o utracie twarzy i o tym, że to przecież tak naprawdę nieważny drobiazg i że zawsze się czepiam. Rozeszliśmy się w swoje strony w niedobrej atmosferze. 

To, że jesteś niedouczonym i aroganckim idiotą jest naprawdę mniej ważne od tego, że jesteś głupim chujem, który nie potrafi się przyznać do błędu, który nie może z godnością przyjąć tego, że obcokrajowiec cię poprawia, że utrata twarzy bardziej cię boli niż sam fakt, że popełniasz głupie błędy we własnym języku. 

Oczywiście, że nie musiałam się kłócić. Ale... to nie ja się kłóciłam! Ja powiedziałam poprawnie. To ty zacząłeś się kłócić ze mną, próbując przeforsować swoją - błędną! - wersję. Dlaczego mam ustępować idiocie? 

Ach, tak. Zapomniałam. "Bo sprowadzi cię do swojego poziomu i pokona doświadczeniem". A jednak - zawsze walczę. Nie życzę sobie protekcjonalnego traktowania "tak, tak, masz rację" z głupim uśmieszkiem. Tak!!! Mam rację! Doucz się, pajacu. To nie ja psuję atmosferę. Prawda nie psuje atmosfery. Próba wmówienia mi, że się mylę, choć patrzę w słownik, a potem brak przeprosin - to psuje atmosferę. Nie ja, tylko ty, cholerny analfabeto. To nie ja wysłuchałam, co mówisz i zaczęłam cię poprawiać z poprawnego na niepoprawne. Sam jesteś sobie winien: zepsucia atmosfery, stracenia twarzy i w dodatku zniszczenia naszej znajomości. Nie chcesz się ze mną już widzieć, bo jestem kłótliwą zołzą? Świetnie! Ja się nie chcę z tobą widzieć, bo jesteś aroganckim idiotą-analfabetą i mizoginem. 

Nie pierwszy raz. Niestety, nie ostatni. Nie ostatni raz ktoś będzie mnie z wyższością poprawiał, bo przecież jest nejtiwem, a ja nie. Nie ostatni raz ktoś będzie mi zarzucał, że się czepiam, że wszystko psuję, że przy mnie się nie można normalnie odezwać. 

Ale, dupku, to nie ja zaczęłam całą drakę. Ja tylko poszukałam w słowniku słowa, które wyleciało mi z pamięci. Cała reszta to twoja własna zasługa. Więc powiem ci coś: kiedy następnym razem ktoś coś powie, zastanów się dwa razy, czy aby na pewno wiesz lepiej. A jeśli już powiesz coś źle, a ktoś cię poprawi, podziękuj z całego serca, zamiast się handryczyć. Jesteś dłużnikiem każdej osoby, która dała ci wiedzę. Pokory trochę, do jasnej cholery. 

Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Języka Ojczystego. Życzę Wam i sobie, żebyśmy w każdym języku potrafili się przyznać do błędu.

4 komentarze:

  1. Jedno jest pewne. Świetnie piszesz po polsku! W emocjach, z przekleństwami, a jednak bezbłędnie.:-D
    Pozdrawiam - czytelniczka od dawna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostro, ale ok;) Czasami inaczej nie można;) Gniew i złość salonowym językiem raczej trudno wyrazić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo przepraszam, wiem, że popłynęłam rynsztokiem, ale mi się ulało.

      Usuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.