Dzisiejszy wpis powstał w ramach współpracy z japonia-info.pl czyli pod egidą Unii Azjatyckiej.
Opowiadałam Wam już kiedyś o Bambusowej Świątyni, pyszniącej się pięćsetką arhatów i opatrzonej ciekawą legendą. Dziś, z okazji Świąt, chcę się skupić na sylwetce Jezusa, która znajduje się w naszej świątyni. Otóż Li Guangxiu wraz z uczniami stworzył sylwetki arhantów, czerpiąc inspirację ze scenek życia codziennego ale i wzorując sylwetki na możnych oraz biedocie tego świata - bardzo równościowe podejście, prawda? Nie wiedzieć czemu, jedną figurę zrobili taką jakby... trochę niechińską. Kolor włosów, ubranie, wszystko jest niechińskie. To podobno właśnie nasz Jezus. Plotka głosi, że tworzący pod koniec XIX wieku mistrz Li miał okazję zetknąć się z misjonarzami, wysłuchać opowieści i oczywiście wykorzystać to spotkanie dla wzbogacenia swej twórczości. Czy Jezus mógłby być arahantem? Arahant znaczy godny. Czy Jezus jest godzien piedestału? Z pewnością. W dodatku arahant to nazwa tych, którzy już osiągnęli oświecenie. Czy z perspektywy buddysty Jezus osiągnął oświecenie? Zapewne zależy to od rodzaju wyznawanego buddyzmu i od rzetelności tłumaczenia kanonu chrześcijańskiego i buddyjskiego. Czy możemy sobie wyobrazić, że buddyjski artysta słyszy od misjonarzy o Jezusie i wyobraża go sobie po prostu jako jednego z oświeconych? Ja mogę.
A jednak internet wrze. Czy Jezus mógł być jednym z pięciuset arhatów? Nie, ależ skąd! Przecież to legenda wczesnobuddyjska, a buddyzm jest wcześniejszy od chrześcijaństwa, więc Jezus nie może być prawdziwym arhatem, a już na pewno nie jednym z tych tradycyjnych pięciuset. A jednak... widać tutaj, że do kłótliwych nie przemawia to, że ktoś mógł sobie po prostu nałożyć jedną sylwetkę na drugą, popełnić - chcący lub nie - synkretyzm religijny, albo wykorzystać prawo artysty do własnych koncepcji czy przekonań. A może buddyjski mistrz Li uważał, że chrześcijaństwu do buddyzmu niedaleko? Może uznał Jezusa za "swojaka"? A może po prostu stwierdził, że i tak nikt nie zauważy? Już nie mówiąc o tym, że nawet jeśli Jezus nie był jednym z tradycyjnych pięciuset arhatów, to przecież nikt nie wie, czy przypadkiem nie stał się jednym z późniejszych? Może buddyjskiemu oświeceniu nie jest do chrześcijańskiego daleko? Może w niebie (czy gdzie tam) te sprawy nie są tak zagmatwane i można być jednocześnie oświeconym według standardów wielu religii? Może można nawet być dobrym człowiekiem według reguł kilku religii?...
Tutaj dowiecie się, czy Jezus umarł w Japonii.
Są podejrzenia i teorie, że podczas dwudziestu lat życia, o których milczą ewangelie, Jezus przebywał na Wschodzie, konkretnie w Indiach i tam zapoznawał się hinduistycznymi i buddyjskimi koncepcjami filozoficzno-religijnymi.
OdpowiedzUsuńTo by wiele tłumaczyło!
Usuń